niedziela, 30 grudnia 2012

Bezrobocie technologiczne, czyli czy maszyny zabierają pracę ludziom?

Dla studentów ekonomii oraz większości "rozsądnych obserwatorów życia gospodarczego", popularna swego czasu teza, że wynalezienie np. maszyny tkackiej nieuchronnie prowadzi do zniszczenia miejsca pracy tkacza ręcznego i wzrostu bezrobocia, jest prostym przykładem ekonomicznej krótkowzroczności cechującej często socjalistów i populistów. Student ekonomii może łatwo udowodnić swoją nad nimi wyższość przekonując, że przecież rozwój technologiczny (nasza maszyna tkacka), jak pokazała historia, w długim okresie doprowadzi do stworzenia nowych miejsc pracy - np. w usługach lub przemyśle precyzyjnym. Student ekonomii zapewne stworzył też hasło w polskiej wikipedii: bezrobocie technologiczne. Znajdziemy tam lakoniczne wyjaśnienie:

Bezrobocie technologicznebezrobocie wynikające z postępu technicznego, który powoduje zastępowanie pracy ludzi pracą maszyn i urządzeń. Ma ono charakter tymczasowy, do chwili przesunięcia zasobów zwolnionej siły roboczej do nowych zastosowań.

Jest to oczywiście nieprawda, a do wniosku takiego prowadzi prosta obserwacja rzeczywistości. Maszyna tkacka rzeczywiście wyparła część tkaczy ręcznych (inni znaleźli zatrudnienie przy obsłudze tych maszyn) którzy zostali bezrobotni. To, czy tak powstała luka została następnie zapełniona jest już rzeczą zupełnie inną i nie należy do istoty bezrobocia technologicznego. Warto też przypomnieć tzw. problem indukcji Hume'a. W uproszczeniu: nie ma powodu, aby twierdzić, że wszyscy konsumenci wolą batoniki od czekoladek tylko dlatego, że sto milionów osób postawionych przed takim problemem wybrało batonik. Tak samo zresztą, błędne jest wnioskowanie, że skoro wszystkie wróble, jakie widzieliśmy w życiu są szare, to wróble-albinosy nie istnieją.

Problemy ekonomiczne są dalece bardziej złożone. Dlatego popełnianie błędu wnioskowania indukcyjnego w przypadku bezrobocia technologicznego ma doniosłe konsekwencje. Przypomnijmy, że pojęcie bezrobocia technologicznego wymyślił już Keynes. Dotyczy ono sytuacji, w której gospodarka nie jest w stanie tworzyć nowych miejsc pracy tak szybko, aby zastąpić te, które zniknęły po wprowadzeniu maszyn lub rozwoju technologii. Tezę tą odświeżyli, w warunkach kryzysu Erik Brynjolfsson i Andrew McAfee wydając w 2011 książkę: „Race Against The Machine: How the Digital Revolution is Accelerating Innovation, Driving Productivity, and Irreversibly Transforming Employment and the Economy” w której przedstawili empiryczne dowody na występowanie bezrobocia technologicznego w USA w kryzysie lat 2007-2012

W warunkach "nienormalnych" bezrobocie technologiczne może występować i może być trwałe. W czasach "normalnego" rozwoju gospodarczego, gdy gospodarka rozwija się w tempie 2%-5% rocznie, rozwój technologiczny przyczynia się do powstawania nowych miejsc pracy w tempie co najmniej równym procesowi niszczenie miejsc pracy przez automatyzację produkcji. W warunkach braku wzrostu lub recesji tendencje te nie muszą się równoważyć, wobec czego cięcia kosztów pracy poprzez wprowadzanie maszyn w procesie produkcji mogą wzmacniać trend spadku zatrudnienia oraz przyczyniać się do występowania deflacji.

piątek, 21 grudnia 2012

Post techniczny #5: Świąteczne podsumowania na wykresologii

źródło: demo.prosklepy.pl
Święta, święta, więc poważnych notek nie chce się pisać. Zamiast tego garść statystyk dotyczących bloga Wykresologia. Jednocześnie bardzo dziękuję za czytanie bloga w 2012 roku i zapraszam do jeszcze bardziej aktywnego korzystania z niego w 2013 roku! Co nie znaczy, że w 2012 roku nie pojawią się już żadne notki :)

Wesołych Świąt!

Tygodniowy rekord odwiedzin wszech-czasów padł w tygodniu 2.12-8.12: 297 odwiedzin

Google Analytics
Miesięczny rekord wszech czasów także zanotowano w 2012 roku - i to w najkrótszym miesiącu - lutym kiedy było 1 001 odwiedzin.

W całym 2012 roku (a przynajmniej do dziś) odwiedziło nas 4 678 unikalnych użytkowników 8 212 razy, odsłaniając 12 069 stron!

Ranking miast:

Google Analytics
Najwyżej w rankingu spośród zagranicznych miast są: Glasgow (12 miejsce) i Edynburg (13 miejsce). Pozdrawiam Szkocję! :) W pierwszej 50-tce są jeszcze 3 inne miasta brytyjskie - stąd Wielka Brytania ustępuje tylko Polsce w rankingu państw. Kolejne miejsca okupują: USA, Niemcy i ... Brazylia. W sumie w rankingu jest aż 55 państw, czyli 28% wszystkich na świecie :)

Najpopularniejsze notki:

Według google analytics:
1. Instrumenty finansowe w pytaniach i odpowiedziach 
2. Notowania WIG20 w excelu oraz start nowego działu narzędzia
3. Jak obliczać rentowność inwestycji w obligacje?
4. Dlaczego pozycje długie są lepsze niż krótkie?
5. Alior Bank vs Czerwona Torebka Część II: Czerwona Torebka (ta notka zdobyła wysokie miejsce, mimo, że wisi dopiero od połowy miesiąca!)
6. Dlaczego powinieneś zainteresować się automatycznymi systemami transakcyjnymi? (Część I)

Co ciekawe widget Blooger'a inaczej liczy najpopularniejsze posty, przyznając bardzo wysokie miejsce np. notce: MFW i Polska, kto tu komu pożycza? Analizy google traktuję jako pewniejsze, gdyż korzystam z nich od dawna, a widget mógł nie zliczać wejść sprzed jego instalacji.

Plany na przyszłość:

O to chciałbym zapytać Was, Czytelników, stąd prośba o wypełnienie ankiety w prawym górnym rogu bloga ;) 

czwartek, 20 grudnia 2012

"Szokujące" prognozy Saxo Banku, czyli co może się sprawdzić

Jak co roku duński bank Saxo stara się zadziwić inwestorów na całym świecie publikując swoje "szokujące" prognozy na następny rok. Założenie jest takie, że pokazują zdarzenia, które na pierwszy rzut oka wydają się mało prawdopodobne, ale po głębszym nieco spojrzeniu na strawę czytelnik stwierdza, że "coś w tym jest", poza tym, gdyby rzeczywiście stało się tak, jak chce prognoza, finansowe (a często i polityczne) trzęsienie ziemi byłoby murowane, co oczywiście rozbudza wyobraźnię. Fajerwerki, jak przystało na firmę z rodowodem forexowym, są, efekt marketingowy osiągnięty. Bliższe przyjrzenie się niektórym "czarnym łabędziom" wyliczonym przez Saxo może być jednak ciekawą intelektualną zabawą. Wybrałem te, które uważam za najbardziej możliwe.

- DAX spada o 33% do 5000 pkt.

opracowanie własne, dane: stooq.pl
Niemiecki indeks w swej historii (i to najnowszej) spadał nawet mocniej w jednym roku. W 2002, po dwóch latach spadków, stracił nawet 44%, a w 2008 40%. W tym roku zyskuje ok. 30%, a więc spadek o 1/3 w 2013 roku nie byłby historyczną katastrofą. "Szokująca" wartość tej prognozy polega na tym, że analitycy rynków akcji zaskakująco zgodnie zakładają, że ich indeksy będą w 2013 mocno rosnąć. Poza tym, jak stwierdzają sami autorzy prognoz: "...ze względu na brak rzeczywistego mechanizmu wyszukiwania cen przez rynek we wszystkich klasach aktywów mamy niezwykle niską zmienność. W takim otoczeniu oznacza to, że każdy niemal ruch większy niż dwukrotność standardowego odchylenia staje się szokujący". Na dokładkę prognoza zakłada wyborczą porażkę Merkel w 2013 r. Wszystko to nie wydaje mi się szczególnie nieprawdopodobne, choć zakłada splot naprawdę nieprzyjemnych wydarzeń, przede wszystkim mocne hamowanie gospodarki w Chinach, w które nie wierzę oraz dalsze pogłębienie recesji w strefie euro, które również nie jest bardzo prawdopodobne (dla 2013r.) wobec zdecydowanych akcji EBC.

- Cena ropy spada do 50 USD

Winowajcą oczywiście rewolucja łupkowa w USA, ale także malejący popyt i zbyt sztywna podaż - w założeniu autorów raportu - spowodowana nieefektywnym procesem dostosowania produkcji przez OPEC i Rosję, które desperacko potrzebują przychodów i dla których decyzja o cięciu produkcji będzie bardzo trudna. Najciekawszym elementem układanki jest rewolucja łupkowa, która już się dokonuje i która, moim zdaniem, wpłynie na światową gospodarkę w daleko większym stopniu niż kryzys amerykański i europejski - a to dlatego, że zmiany są trwałe, a decydenci nie są zdeterminowani, aby utrzymać status quo.

- Hong Kong uwalnia HKG od USD i wiąże do z CNY


Nie jest to scenariusz szokujący, taki krok byłby wręcz naturalny. Kluczowe w tym punkcie są dalsze założenia tej prognozy, z którymi zgadzam się, choć prawdopodobnie tak fundamentalne zmiany nie dokonają się tak szybko (na przestrzeni 2013 r.). Piszą autorzy: "Inne kraje azjatyckie sygnalizują chęć pójścia w jego ślady, uznając zmieniające się wzorce handlowe w Azji, słabnie też prowadzona przez kilka krajów polityka niekończącego się gromadzenia rezerw USD. Chiny także podejmują kroki, by zwiększyć wymienialność RMB, aby zyskać większy udział w handlu światowym, co stanowi część szerzej zakrojonych ambicji, by mieć większy wpływ na gospodarki rozwijające się i graniczne, a także na producentów towarów. W konsekwencji rozpoczyna się proces odbierania dolarowi amerykańskiemu części przewagi płynącej z posiadania znacznych rezerw walutowych. Zmienność RMB rośnie, gdyż Chiny luzują kontrolę nad ruchami tej waluty, a Hong Kong szybko wyrasta na ważne światowe centrum obrotu walutami i najważniejsze centrum obrotu RMB". Ciekawe, i zgodne z moją intuicją.

- Rentowność 30-letnich obligacji amerykańskich podwaja się 

Cechą wrodzoną kapitału jest poszukiwanie zysków, a ten oferowany przez obligacje skarbowe USA jest praktycznie zerowy. Kapitał musi się akumulować, jak mawiał staruszek Marks. Okres w którym akcje były niedoważane i przynosiły niższe zyski (czy też po prostu straty) niż obligacje musi się w końcu skończyć, a kapitał nie może w nieskończoność leżeć bezczynnie. Taki scenariusz zakłada jednak mocniejsze odbicie gospodarki w Stanach, lekceważy gotowość FED do drukowania pieniądza bez końca (a ten zdaje się sygnalizować taką gotowość...) oraz strach, który podpowiada inwestorom kierowania kapitału do "bezpiecznych przystani" które już teraz oferują często ujemne realne (a nawet nominalne - por. Szwajcaria) stopy zwrotu.
 
Inne szokujące prognozy Saxo Banku:

- Nacjonalizacja największych japońskich spółek elektronicznych
- Cena soi rośnie o 50%
- Korekta cena złota za uncję do 1200 USD (ta prognoza zakłada koniec QE oraz wzrost gospodarczy w USA wobec osłabnięcia dynamiki PKB w Chinach i Indiach) 
- USD/JPY zmierza do poziomu 60,00
- EUR/CHF przełamuje ustalony kurs, osiąga 0,95 (w to nie wierzę, bank centralny Szwajcarii jak dotąd radzi sobie doskonale z obroną kursu maksymalnego. Banki komercyjne wspierają go wprowadzając ujemne stawki na depozyty frankowe. Kapitał może znaleźć ujście w innych walutach bezpiecznych - przede wszystkim skandynawskich) 
- Hiszpania o krok bliżej do niewypłacalności - stopy procentowe sięgają 10%. (nie wydaje się, żeby EBC taki stan rzeczy tolerował, choć nie należy ignorować czynnika społecznego w Hiszpanii, na który uwagę zwracają autorzy)

piątek, 14 grudnia 2012

Debiut Alior Bank - relacja live :)

9:12 - otworzyłem parkiet.com i przeczytałem, że kurs wzrósł o niecałe 5% na otwarcie - przewidywałem debiut na poziomie 0-5% więc pozytywnie odbieram tą wiadomość. Cena otwarcia 59,50 zł

9:54 - kurs akcji 61,45, czyli już 4,45 zł (7,81%) więcej niż cena emisyjna - szykuje się naprawdę duży sukces. Wydaje się też, że Alior nie mógł trafić lepiej w koniunkturę na giełdzie w przeciągu ostatnich ... 3 lat?

10:03 - kurs akcji: 60,95. Co ciekawe, równolegle są notowane prawa do akcji Aliora (PDA), bo oferta dotyczyła "starych" akcji Carlo Tessary i "nowych" czyli emisji nie zarejestrowanej jeszcze przez sąd rejestrowy. Teoretycznie jest więc szansa do arbitrażu - ale wycena z pewnością na to nie pozwoli (pamiętajcie o kosztach transakcyjnych!). Niemniej, warto obserwować zmiany obu papierów, bo płynność z pewnością będzie się koncentrowała na "starych" akcjach - a to oznacza, że lokalne anomalie mogą wystąpić :) stooq.pl podaje kurs PDA na poziomie 62,00 - więc różnica jest spora, ale nie dajcie się zwieść - notowania PDA są opóźnione o 15 minut (nie mam dostępu do arkusza zleceń...)

10:15 - Aliorowi pomaga dobra koniunktura na samej GPW. WIG20 zyskuje 0,25% i to w warunkach, w których wszyscy spodziewali się korekty po ostatnich silnych wzrostach indeksu. Wydaje mi się, że na przestrzeni dnia ten scenariusz może się zrealizować, a debiut Aliora skończy się w granicach 0-5%. Nie mam akcji, ale wydaje się, że dobrą taktyką może być stop-loss (w tym wypadku stop-profit :) ) na poziomie ceny otwarcia (59,50) lub nieco niższym.

12:00 - pierwsze 3 godziny handlu za nami, a kurs Aliora stabilizuje się w przedziale 60,40-61,00. Tym ciekawsza wydaje się strategia postawienia stop loss'a na poziomie np. 59,50 i traktowanie go jako tracking stop loss (kroczący). Jak to działa - pisałem dawno temu na Wykresologii (klik1 - na dole strony o stop lossach kroczących, klik 2 - nieco więcej o filozofii stop lossów). Jeśli Wasz dom maklerski nie ma takiej usługi, możecie zmieniać stopa ręcznie codziennie. W przypadku rynku akcji dzienne przesuwanie stop lossa to w zupełności wystarczająca częstotliwość.

13:00 - od co najkniej trzech godzin nie dzieje się nic ciekawego. Zdaje się, że strona popytowa przyjęła taktykę pochłaniania pojawiających się ciągle zleceń sprzedaży ze strony drobnych inwestorów w pełni usatysfakcjonowanych zyskiem. Biorąc pod uwagę, że część drobnicy zapisała się na akcje z dyskontem, ich zysk to obecnie bardzo mocne 12%. Wobec tego równowaga między popytem a podażą utrzymuje się a zmienność cen akcji jest bardzo niewielka. Ciekawie może być na fixingu, ale do niego jeszcze daleko. W ciągu sesji nie powinno się już wydarzyć nic nadzwyczajnego.

13:48 - tak jak przewidywałem, bykom nie udało się utrzymać przewagi na WIG20 uzyskanej na początku dnia i indeks zanurkował w kierunku 0% zmiany dziennej. Alior się tym nie przejmuje, kontynuowane są budowy pozycji silnych graczy na podstawie przejmowanych pakietów drobnicy:

źródło: stooq.pl
Poniedziałek, 17 grudnia: Do końca piątkowej sesji niewiele się już wydarzyło i debiut zakończył się bardzo pozytywnie. Cena na fixingu ustaliła się na 60,90 zł, a więc 3,90 zł powyżej ceny emisyjnej (+6,84%).

poniedziałek, 3 grudnia 2012

#5 Wykres dnia: Uzasadnienie dla słabości chińskich akcji

Ciekawą interpretację słabego zachowania indeksu szanghajskiej giełdy przedstawił ekonomista Bank of America Ting Lu:

Why Chinese investors are bearish about A-shares*? The most asked question from global investors is why Chinese onshore A-shares did not respond to the improving fundamentals. Is this because these macro indicators have low quality and give us a wrong picture? We don’t think so. Very often the sentiment-driven A-share market is a barometer for Chinese investors’ mass psychology instead of the real economy. (wytł. Wykresologia) More specifically, domestic investors might get increasingly disappointed about prospects of future financial reforms, especially reforms on stock markets. Availability of other investment channels such as wealth management products and housing also divert demand. Heavy-handed interventions in the past year sows the seed of bear market now as about 100 IPOs have been approved but yet to be listed and 700 more are in the pipeline.

_________
*
chińskie akcje dzielą się na A-shares - dostępne tylko dla inwestorów chińskich i B-shares, którymi handlować może zagranica. Stąd dwa indeksy Shanghai Composite.

porównanie indeksu Shanghai Composite Index ("A-shares") - fioletowy kolor i Shanghai Composite Index B ("B-shares"), źródło: stooq.pl
To ciekawa próba wyjaśnienia relatywnej słabości indeksu akcji, którymi nie może handlować zagranica (A-shares) wobec B-shares. Czy do chińskiego indeksu SHC(A) powinniśmy używać innej analizy technicznej?


poniedziałek, 26 listopada 2012

#4 Wykres dnia: zarobki amerykańskich firm

Co prawda skrót raportu Morgan Stanley'a dotyczącego strategi akcyjnych na 2013 rok zawiera co najmniej 2 ciekawe wykresy (ten drugi dotyczy relatywnej taniości akcji amerykańskich spółek z ekspozycją na chiński rynek), ale formuła pomysłu "wykres dnia" pozwala na wybranie tylko jednego. Here we go:

Źródło: podane pod obrazkiem, za: http://www.businessinsider.com
Wykres pokazuje, że po raz pierwszy w historii (przynajmniej od kiedy zaczęto mierzyć indeks) zarobki amerykańskich firm są wyższe (co do stopy*) niż yield oferowany przez tzw. high-yield bonds (obligacje o podwyższonym ryzyku inwestycyjnym). Trend ten sugeruje jednoznacznie, aby przeważać spółki dywidendowe w portfelu akcyjnym za 2013 r. 

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że Czytelnikom niewiele taka strategia pomoże, z uwagi na ograniczenia wynikające z inwestycji na amerykańskiej giełdzie. Wykres jest jednak o tyle ciekawy, że pokazuje interesującą metodologię oceny atrakcyjności inwestycji w akcje vs obligacje.


____________
* niestety artykuł nie wspomina,  jaki wskaźnik jest tutaj użyty... podejrzewam że rentowność zysku netto.

niedziela, 25 listopada 2012

Alior Bank vs Czerwona Torebka Cześć II: Czerwona Torebka

Previously on Wykresologia

Wczoraj na blogu pojawił się wpis zawierający kilka faktów o ofercie publicznej Alior Banku i konkluzję, że nie wezmę udziału w tym IPO. Obiecałem również analizę innej oferty, prowadzonej niemal równolegle, tj. Czerwonej Torebki. Do inwestorów indywidualnych mają trafić akcje za maksymalnie 28 mln zł (w przypadku Aliora jest to około 250 mln zł). Warto?

2. Czerwona Torebka

Wspomniałem już w przywoływanym wyżej wpisie, że to co przyciąga inwestorów do Czerwonej Torebki (dalej w skrócie: CT) to osoba Mariusza Świtalskiego, który ma duży udział w sukcesie Eurocash, Żabki i Biedronki. W branży - człowiek legenda. Teraz startuje z nowym projektem - CT. Działalność tej spółki polega na wynajmowaniu powierzchni handlowych w małych, osiedlowych pasażach handlowych, które mają być konkurencją (szybszą, ciekawszą, łatwiejszą) dla dużych centrów handlowych.

Przykład pasażu wynajmowanego przez CT (źródło: galeriehandlowe.pl)
Trudno mi wyrokować, na ile ciekawy jest to model biznesowy. Warto przeczytać dobrze napisane i porządnie rozbudowane rozdziały o czynnikach ryzyka w prospekcie emisyjnym. Wiadomo na pewno, że spółki nie należy klasyfikować jako handlowej, choć pewnie benchmarkowi inwestorzy (większość funduszy inwestycyjnych) tak właśnie zrobią i wycena będzie zależała w dużym stopniu od porównania ze spółkami  handlowymi właśnie. 

Jak na spółkę handlową, rentowność aktywów jest całkiem fajna (ROA=9,3% za I połowę 2012 r. ale według zysku zaanualizowanego - sprawozdanie finansowe niebadane przez biegłego). ROE wyniosło 11,7%. Rentowność EBITDA aż 48,8%.

Jak na spółkę quasi-handlową zadłużenie jest niskie. Wskaźnik ogólnego zadłużenia (debt/assets) na koniec 2011 r. wynosił zaledwie 21,4%. Rodzi to pytanie: dlaczego spółka chce realizować program inwestycyjny pozyskując kapitał przez giełdę podczas marnej koniunktury, kiedy możliwe jest zwiększanie dźwigni finansowej przez kredyty bankowe? Możliwe, że powodem jest klasyfikowanie spółki przez banki jako spółki handlowej, a branża ta nie cieszy się obecnie najlepszą opinią wśród bankowców (por. case BOMI).

W 2011 r. spółka zarobiła 55 mln zł zysku netto (księgowego) wobec 18,7 mln zł wcześniej i straty w 2009 r. Niepokój budzi ujemny wynik finansowy na działalności operacyjnej w 2011 r w kwocie 11 mln zł. Księgowy zysk netto musiał zostać skorygowany między innymi o 51 mln zł pochodzących z przeszacowania nieruchomości inwestycyjnych. Wynik będzie narażony na tego typu wahania w przyszłości, gdyż wynajem nieruchomości inwestycyjnych będących aktywem spółki to właśnie jej działalności operacyjna. Zysk netto będzie więc bardzo często odbiegał od wartości przepływów pieniężnych z działalności operacyjnej.

W skład grupy kapitałowej wchodzi (oprócz spółki matki Czerwona Torebka S.A.) szesnaście (!) spółek komandytowo-akcyjnych i jeden fundusz inwestycyjny zamknięty. Struktura optymalizuje podatkowo grupę, a w związku z tym, że we wszystkich jednostkach spółka matka ma 100% udziałów, wielość podmiotów nie stanowi tak dużego ryzyka.

Akcje serii C, stanowiące ok 17,8% wszystkich akcji (przy założeniu, że oferta się powiedzie, patrz niżej) są uprzywilejowane co do podziału majątku w przypadku likwidacji.

Zakładając, że oferta się powiedzie, tj. zostanie sprzedane wszystkie 65 366 666 akcji nowej serii D, po cenie maksymalnej 17,2 zł, wycena spółki będzie na poziomie 1,1 mld zł. To dużo. Odpowiada to wycenie modelem DCF* przy założeniu wzrostu FCFE** (który za 2011 szacuję na 43,8 mln zł) o 5% każdego roku, stopie dyskontowej (WACC) równej zaledwie 9% (!).

Oczywiście, cena maksymalna nie musi się równać ostatecznej, poza tym założenie wzrostu o 5% jest bardzo konserwatywne w odniesieniu do pierwszych 5-10 lat (spółka prognozuje zysk brutto za 2013 rok na poziomie aż 166,7 mln zł***). W związku z tym nie uważam, że wycena jest oderwana od rzeczywistości, choć niewątpliwie nie jest okazyjna biorąc pod uwagę podkreślaną już wielokrotnie słabiutka koniunkturę.

To sum up: prawdopodobnie wezmę udział w tym IPO, ale środki które zainwestuję będą niewielkie. Jestem ciekawy, jak zaprezentuje się spółka, która pokazuje dobre wyniki i wzrost, jednocześnie posiadając solidne podstawy kapitałowe. Wzrost w debiucie o ok. 5% uznam za dobry wynik.

Harmonogram oferty:
3 – 6 grudnia 2012 roku - przyjmowanie zapisów w Transzy Detalicznej;
6-7 grudnia 2012 roku - proces budowania księgi popytu;
10 grudnia 2012 roku, do godz. 9:00 - ustalenie i podanie do publicznej wiadomości ceny emisyjnej, ustalenie i podanie do publicznej wiadomości ostatecznej liczby akcji oferowanych oraz oferowanych w poszczególnych transzach;
10 - 13 grudnia 2012 roku - przyjmowanie zapisów w transzy dużych inwestorów;
do 14 grudnia 2012 roku - przydział akcji oferowanych.

debiut ma się odbyć przed Gwiazdką.

__________________
* zakładam, że PV(FCFE)= (FCFEi*1,05)/(WACC-0,05)
** FCFE= zysk netto - nakłady inwestycjne + amortyzacja + zmiana kapitału obrotowego +zmiana zadłużenia, dla danych za 2011 roku to w mln zł 55,6-50,7+1,58+(7,7-10,5-22,9)+(121,3-58,3)=43,8
*** cóż typowy dla prognoz optymizm. Chyba niedoszacowane są czynniki ryzyka makroekonomicznego...

Informacje przedstawione na tej stronie internetowej są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715) .

Wszystkie przedstawione na niniejszej stronie opinie są prywatnymi opiniami autora i nie należy ich utożsamiać z opiniami lub stanowiskiem reprezentowanej przez niego instytucji.

sobota, 24 listopada 2012

Alior Bank vs Czerwona Torebka część I: Alior

Wygląda na to, że grudzień, pod względem ofert pierwotnych będzie zdecydowanie pozytywnie wyróżniał się na tle mizernego roku 2012. Pewne są już oferty Aliora i Czerwonej Torebki, a w kolejce czeka już rosyjski operator energetyczny działający na Litwie*. Również z uwagi na moje osobiste zainteresowanie, postaram się przeanalizować oferty dwóch pierwszych. Obie oczywiście wiele się od siebie różnią, choćby rozmiarem (ta aliorowa jest dziesięciokrotnie wyższa), ale tez sporo je łączy. Obie startują w otoczeniu fatalnej koniunktury giełdowej i obie przyciągają osobistościami - Alior prezesem Sobierajem, Midasem branży bankowej, a Czerwona Torebka głównym akcjonariuszem - Mariuszem Świtalskim - Midasem branży handlowej. Dziś krótko o Aliorze, jutro o Czerwonej Torebce [klik].

Nie muszę chyba przypominać, że każdy inwestuje według własnych decyzji i na własne ryzyko i odpowiedzialność!

1. ALIOR BANK

Oferta ma szanse zostać największą prywatną (a więc nie sprzedawaną przez Skarb Państwa) w historii GPW. Nie tylko wielkość oferty (ok. 2,5 mld zł) budzi emocje, ale także sam bank, fenomen branży ostatnich lat, rentownością bijący na głowę inne banki, odznaczający się też agresywnym marketingiem i odważnymi pomysłami. Ponieważ ewentualne zaangażowanie w jedne lub drugie IPO traktuję jako inwestycję krótkoterminową, więcej uwagi poświęcę finansom niż wizji rozwoju spółki. A więc podstawowe pytanie brzmi: Czy ten fenomen uzasadnia bardzo wysoką wycenę, na poziomie 14,5 C/Z? Uzasadnione wątpliwości zgłasza blogosfera [klik] [klik], a przede wszystkim zarządzający funduszami [klik]. Możliwe są więc spore redukcje ceny poniżej maksymalnej 71 zł. Nie ulega wątpliwości, że sprzedający, ustalając cenę wliczył w nią optymistyczne założenia dotyczące rozwoju spółki i wzrostu zysku netto.

Ciekawą informacją, przemawiającą za powodzeniem oferty, jest to, że zainteresowanie objęciem sporego pakietu akcji wyraził EBOiR. Obecność tak poważnego gracza w akcjonariacie banku (5-10%) to świetna wiadomość. 

Problemem dla szaraków jest to, że wielkość skierowanej do nich transzy to tylko 5% (ew. zwiększona do 10%) nie wyłączając oferty skierowanej do pracowników i menadżerów, którzy są uprzywilejowani cenowo. Zakładam więc redukcję zapisów wśród inwestorów indywidualnych. Redukcje takie mogą rozłożyć rentowność nawet fajnej oferty. Skutkują zamrożeniem pieniędzy, a w skrajnym przypadku ewentualny zysk z debiutu mogą mocno zredukować prowizje maklerskie.

Ile akcji i kiedy Dla kogo Po jakiej cenie
5% oferowanych akcji z możliwością zwiększenia do 10%
22 XI – 3 XII
Transza Inwestorów Indywidualnych:
krajowi inwestorzy indywidualni
71 zł
(cena maksymalna)
Preferencyjna Transza Inwestorów Indywidualnych:
osoby, które posiadają lub otworzą rachunek inwestycyjny w Biurze Maklerskim Alior Banku
(transza ograniczona do łącznej kwoty zapisów 30 mln zł)
67,50 zł
(cena maksymalna -5%)
Transza Osób Uprawnionych:
osoby zatrudnione w Alior Banku i innych spółkach wskazanych w prospekcie
56,80 zł
(cena maksymalna -20%)
90-95% oferowanych akcji

5 XII – 7 XII
Transza inwestorów instytucjonalnych:
instytucje krajowe i zagraniczne
Cena zostanie ustalona
na podstawie budowy księgi popytu
źródło: aliorbank.pl (informacja prasowa)

Promocja dla klientów domu maklerskiego (zniżka 5%) jest fajna, ale te 30 mln rozeszło się z pewnością w pierwszych minutach oferty.

Kilka faktów z "Parkietu":

Rentownością kapitałów Alior Bank bije na głowę największe polskie banki. Na koniec III kwartału wskaźnik ROE wynosił 23,19 proc. W PKO BP wskaźnik ten przekraczał 15 proc., w Banku Pekao był poniżej tego poziomu, w ING BSK niewiele przekracza 11 proc., w BRE Banku wynosi 12,5 proc. 

Wskaźnik NPL (aktywów niepracujących) jest w Alior Banku gorszy niż w ING BSK, gdzie przekracza nieco 3 proc., i w BRE Banku, gdzie jest niższy niż 5 proc. Na koniec III kwartału wynosił 5,3 proc., jednak w Banku Pekao przekracza 7 proc., a w PKO BP – nawet 9 proc. Wskaźnik pokrycia rezerwami NPL jest w przypadku Alior Banku (57,75 proc.) wyższy niż dla PKO BP i BZ WBK, na poziomie ING BSK. Lepszy wskaźnik (niemal 70 proc.) ma Bank Pekao.

Natomiast współczynnik kredytów do depozytów ma Alior zbliżony do tego, jaki prezentuje Pekao – 90,11 proc. Jest zatem w znacznie lepszej sytuacji niż BRE Bank, gdzie współczynnik ten przekracza 120 proc., czy PKO BP, gdzie przekroczył 98 proc.

Dokapitalizowanie jest Alior Bankowi na pewno potrzebne. Współczynnik wypłacalności pod koniec września 2012 roku wynosił 12,5 proc. Spośród omawianych banków zbliżoną wysokość tego wskaźnika miał po trzech kwartałach tylko PKO BP – 12,9 proc. W przypadku ING BSK współczynnik wynosił 14 proc., dla BRE Banku było to 15,4 proc., zaś dla Pekao – 18,9 proc. Wskaźnik kosztów do dochodów po trzech kwartałach 2012 roku wynosił 56 proc. Planowany spadek do poziomu 42 proc. zbliży bank do obecnego wyniku Pekao. W BRE Banku wskaźnik sięga 47 proc. ING nawet obecnie jest gorszy od Aliora. W PKO BP wskaźnik jest niższy od 40 proc.
Świetne podsumowanie Jarosława Lisa (BPH TFI): "Patrząc na wycenę spółki z widełek czy raportów biur maklerskich, można spokojnie cofnąć się marzeniami do hossy z lat 2006–2007", przemawia również do mnie. Mizeria debiutu ZE PAK pokazuje, że obecna koniunktura giełdowa nie sprzyja wysokim wycenom. 
To sum up: Nie wezmę udziału w tym IPO.
________________________
* Ciekawostką jest, że prospekt emisyjny zatwierdza litewski bank centralny, a polski KNF będzie tylko notyfikowany.

czwartek, 22 listopada 2012

#3 Wykres dnia: Jak to możliwe, że Polska dostaje tyle kasy z Unii, a jednocześnie tak dynamicznie się zadłuża?

Zerohedge przez Bloomberga przekazał ciekawy, szczególnie w kontekście trwających właśnie negocjacji w sprawie unijnego budżetu wykres: 

źrodło: zerohedge.com za Bloomberg

Co ciekawe, dużo mówi się o tym że to Niemcy są największym płatnikiem netto. To prawda, ale okazuje się, że Polsa bierze z unijnej kasy netto więcej niż Niemcy netto dopłacają! W tym kontekście należy zapytać: jak to możliwe, że kraj który dostaje tyle pieniędzy, jednocześnie tak dynamicznie się zadłuża. Biorąc to pod uwagę, bajeczka o "zielonej wyspie" zdaje się być coraz mniej wiarygodna. Tym bardziej, że to 2013 rok przyniesie dołek koniunktury, a więc z pewnością będzie gorzej niż jest dziś. Zakładam, że w 2013 roku trend aprecjacyjny na polskich obligacjach odwróci się i będziemy mieć problemy z tanim pozyskiwaniem finansowania.

poniedziałek, 19 listopada 2012

USA eksportuje shadow banking do UE

Niezwykle ciekawe dane podała Financial Stability Board w niedzielę (18.11.2012). Globalny sektor shadow banking zwany po polsku parabankowym*, urósł do 67 bilionów dolarów w 2011 roku, o 6 bilionów więcej niż w roku 2010 i do poziomu wyższego niż przed kryzysem (w 2007 roku było to 62 bilionów). Pozwolę sobie przytoczyć kluczowe wnioski z raportu FSB (wytłuszczenia moje):

1) According to the “macro-mapping” measure, the global shadow banking system, as conservatively proxied by “Other Financial Intermediaries” grew rapidly before the crisis, rising from $26 trillion in 2002 to $62 trillion in 2007. The size of the total system declined slightly in 2008 but increased subsequently to reach $67 trillion in 2011 (equivalent to 111% of the aggregated GDP of all jurisdictions). Compared to last year’s estimate, expanding the coverage of the monitoring exercise has increased the global estimate for the size of the shadow banking system by some $5 to $6 trillion.
2) The shadow banking system’s share of total financial intermediation has decreased since the onset of the crisis and has remained at around 25% in 2009-2011, after having peaked at 27% in 2007. In broad terms, the aggregate size of the shadow banking system is around half the size of banking system assets.
3) The US has the largest shadow banking system, with assets of $23 trillion in 2011, followed by the euro area ($22 trillion) and the UK ($9 trillion). However, the US’ share of the global shadow banking system has declined from 44% in 2005 to 35% in 2011. This decline has been mirrored mostly by an increase in the shares of the UK and the euro area.
4) There is a considerable divergence among jurisdictions in terms of: (i) the share of non-bank financial intermediaries (NBFIs) in the overall financial system; (ii) relative size of the shadow banking system to GDP; (iii) the activities undertaken by the NBFIs; and (iv) recent growth trends.
5) The Netherlands (45%) and the US (35%) are the two jurisdictions where NBFIs are the largest sector relative to other financial institutions in their systems. The share of NBFIs is also relatively large in Hong Kong (around 35%), the euro area (30%), Switzerland, the UK, Singapore, and Korea (all around 25%).
6) Jurisdictions where NBFIs are the largest relative to GDP are Hong Kong (520%), the Netherlands (490%), the UK (370%), Singapore (260%) and Switzerland (210%). Part of this concentration can be explained by the fact that these jurisdictions are significant international financial centres that host activities of foreign-owned institutions.
7) After the crisis (2008-2011), the shadow banking system continued to grow although at a slower pace in seventeen jurisdictions (half of them being emerging markets and developing economies undergoing financial deepening) and contracted in the remaining eight jurisdictions.

Jednym z najciekawszych zjawisk jest eksport sektora poza granice USA, głównie do Europy. Poszczególne jurysdykcje muszą się teraz mocno pośpieszyć z wprowadzaniem restrykcyjnych regulacji dotyczących sektora. Kto zostanie w tyle, ten będzie zmuszony przyjąć przepływy pieniężne wielokrotnie przewyższające własne PKB i zwielokrotniające ryzyko systemowe. Coś czuję, że wyścig rozpocznie się już niebawem, a jaki będzie jego skutek na globalny system finansowy - kto może przewidzieć? 

Jeszcze jedna ciekawa rzecz. FSB estymuje wartość sektora shadow banking w USA na 23 biliony dolarów w 2011 r. Mocno kontrastuje to choćby z wyliczeniami prywatnej firmy Deloitte, która szacuje jego wartość na 9,3 biliony, jednocześnie uważając, że obecnie jest on znacząco mniejszy niż oficjalny sektor bankowy. To pokazuje jak trudno uchwycić sektor shadow banking i jak wiele wniosków zależy od przyjęcia metodologii liczenia. Im mniej wiemy o tym zjawisku tym gorzej dla zarządzania ryzykiem z nim związanych, które jest olbrzymie (porównania do wielkości PKB wystarczą, aby ocenić, czy jest ono wyższe czy niższe niż związane np. z papierami hipotecznymi (ABS) w USA w II połowie pierwszego dziesięciolecia XXI wieku).

The Deloitte Shadow Banking Index, źródło: Deloitte

_____________________
* Uwaga, niewiele ma on wspólnego z firmami typu "Amber Gold" czy nawet "Provident" z którymi kojarzy się ta nazwa w Polsce.

piątek, 16 listopada 2012

Jak mierzyć globalny apetyt na ryzyko?

Są inwestorzy, którzy za główną zmienną, którą śledzą podejmując decyzje inwestycyjne, uznają apetyt na ryzyko inwestorów decydujących o ruchach cen. Wiadomo, że np. inwestowanie przez fundusze polega przede wszystkim na "włączaniu i wyłączaniu" ryzyka (risk on - risk off) w odpowiednich momentach rynkowych, czyli przesuwaniu alokacji aktywów np. między akcjami (risk on) a obligacjami (risk off). Mnie również wydaje się, że identyfikacja takiego apetytu na ryzyko jest ciekawym sposobem na budowanie sobie poglądu (view) na prawdopodobieństwo wzrostów/spadków cen określonych grup aktywów. Naturalnie pojawia się od razu pytanie: jak taki globalny apetyt na ryzyko mierzyć?  

Risk managerowie zwykle koncentrują się na mierzeniu takiego apetytu na poziomie przedsiębiorstwa, ewentualnie branży. Tak powstały niezliczone koncepcje pomiaru wartości ryzyka i prawdopodobieństwa jego materializacji, w tym słynne modele z grupy VaR (Value at Risk). Ten problem pozostawmy jednak menadżerom, a zajmijmy się materią analizowaną przez inwestorów. Kluczowe wydaje się ustalenie wartości przepływów pieniężnych między aktywami "bezpiecznymi" a "ryzykownymi". Oczywistą miarą są np. stopy zwrotu z obligacji amerykańskich vs stopy zwrotu z indeksu giełdowego, np. S&P500. Taki wskaźnik mierzy jednak apetyt na ryzyko w stanach zjednoczonych, mniej mówiąc nam o nastrojach globalnych. Spróbuję dziś  przedstawić miarę nie tak oczywistą, a przy okazji wbudowaną w prosty w obsłudze indeks, dodatkowo obejmujących przepływy globalne. Poniżej znajdują się wykresy UBS V24 Carry Index, obliczany przez bank UBS wskaźnik zaprojektowany, aby mierzyć globalny apetyt na ryzyko inwestycyjne.


UBS V24 Carry Index zaktualizowany do dnia 16 listopada 2012. Źródło: http://www.ibb.ubs.com/mc/strategyindices/ubsv24/index.shtml

UBS V24 Carry Index w nieco szerszej perspektywie czasowej, źródło jak wyże

Ten niepozorny wskaźnik mówi bardzo wiele o przepływach pieniężnych w skali międzynarodowej. Mierzy bowiem dochody uzyskane przez największe banki inwestycyjne ze strategii typu carry trade. Carry trade polega na pożyczaniu waluty o niskim oprocentowaniu i kupowaniu waluty o oprocentowaniu wyższym (czyli np. zajęcie krótkiej pozycji na parze USD/PLN). Wyższe oprocentowanie waluty odzwierciedla wyższe ryzyko inwestycyjne np. W Polsce w porównaniu do USA, ale i wyższą oczekiwaną stopę zwrotu - zgodnie z zasadą nie istnienia darmowego lunchu. Im wyższy apetyt na ryzyko, tym więcej transakcji typu carry trade zawierają inwestorzy i tym wyższy wskaźnik V24 Carry. Bieżąca analiza wskazuje, że apetyt ten, mimo nasilenia programów typu QE, LTRO i akcji stymulacyjnych BoE i BoJ, uporczywie nie chce rosnąć...


wtorek, 13 listopada 2012

Anomalia anomalii: czyli św. Mikołaj tańczy na klifie

Niemal wszyscy inwestorzy słyszeli kiedyś o rajdzie św. Mikołaja i strojeniu okienek. To jednak z najbardziej znanych anomalii na rynkach finansowych związana z często powtarzającą się pod koniec roku zwyżką indeksów akcyjnych. Wzrosty wynikają z chęci poprawy wyników inwestycyjnych na koniec roku przez profesjonalistów zarządzających funduszami. W przyszłorocznych reklamówkach będą chwalili się zyskiem niską stratą za 2011 r, a nie np. wynikiem za styczeń 2012. Zjawisko, w moim odczuciu, mało ciekawe, gdyż tak powszechnie znane, że nie ma wielkiej wartości inwestycyjnej. Jeżeli wszyscy wiedzą o anomalii, to anomalią przestaje ona być, a zmiany wartości aktywów z niej wynikające rynek dyskontuje wcześniej. W związku z tym nietrudno udowodnić, że rajd św. Mikołaja może nastąpić np. we wrześniu*. Na poważnie - efekt po prostu się rozmywa, a media mają okazję napisać, że "w tym roku rajd św. Mikołaja się nie udał", albo "w tym roku św. Mikołaj dogodził inwestorom" w zależności od tego, jak akurat kształtowała się koniunktura w grudniu. Podobną wartość poznawczą może mieć reguła, że 1 lipca zwykle pada deszcz.

jedyny obrazek ze św. Mikołajem i klifem jednocześnie, jaki znalazłem (źródło: http://www.clipartof.com)
Ciekawie robi się natomiast, gdy anomalia dotyczy anomalii. Tak jest w tym roku. W związku z niebezpieczeństwem tzw. fiscal cliff (na pewno słyszeliście, skoro termin ten dorobił się już rozbudowanego wpisu na Wikipedii) zarządzający funduszami będą zapewne sprzedawać akcje, aby zrealizować zysk jeszcze w 2011 roku, gdy obowiązują niższe stawki podatkowe niż być może będą obowiązywały w 2012 roku. W tym roku na św. Mikołaja będzie więc wyprzedaż. Ciekawe, jak badacze efektu strojenia okienek zareagują na tą anomalię anomalii i jak wprowadzą ją do swoich modeli.

Problem fiscal cliff pokazuje też, jak złożone ryzyka trzeba brać pod uwagę przy inwestowaniu i jak trudno jest zarabiać na podobnych anomaliach jak rajd św. Mikołaja.

_____________

poniedziałek, 12 listopada 2012

#2 Wykres dnia: Jeszcze nigdy prognozowanie nie było tak łatwe

Dzisiaj moją uwagę przykuł wykres obrazujący wartości sprzedaży konsumenckiej w Chinach.

źródło: ISI za: soberlook.com
Tak wyraźny trend to rzadkość jeżeli chodzi o dane makroekonomiczne. Ba, trend ten jest niemal liniowy. Szereg czasowy dla przyrostów tego procesu jest zapewne stacjonarny. Marzenie dla ekonometryka!

Ten wykres pozwala też sceptycznie podchodzić do zbyt optymistycznych prognoz. Wiemy skądinąd, że chińskie władze starają się za wszelką cenę zwiększać udział konsumpcji wewnętrznej w PKB swojego kraju. Jednak zgodnie z wykresem i ekstrapolowanym trendem, zapowiedź dobicia do 3,5 bln RMB w 2015 jest po prostu zbyt optymistyczna.

środa, 7 listopada 2012

#1 Wykres dnia: kontrakty FRA a decyzja ws. stóp

Nowy pomysł na blogu: wykres dnia. Będzie się pojawiał nieregularnie, zawsze jeden wykres, zawsze ciekawy, zawsze krótki opis :) polecam, a raczej mam nadzieję że się spodoba.

Dzisiaj RPP zdecyduje o obniżce (lub nie) stóp procentowych. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że obniżka nastąpi. Teraz pytanie pozostaje - jak duża. Podpowiedzią mogą być oczekiwania rynkowe:

źródło: DM PKO BP http://www.dm.pkobp.pl/index.php/id=ar_kd/zone=-1/section=ogol
Widać wyraźnie, że rynek oczekuje nie tylko zdecydowanego cięcia stóp (wynoszą one obecnie 4,75 pkt), ale także kontynuacji cięć w przyszłości (zrealizowanie całego cyklu cięć, według wykresu ma zająć co najmniej rok). Pamiętajcie, że stopa referencyjna NBP jest stopą tygodniową, a więc 3-miesięczny FRA na 4,5% nie odpowiada stopie referencyjnej 4,5% tylko odpowiednio niższej, co łatwo obliczyć wykorzystując wzór na kapitalizację odsetek.

wtorek, 6 listopada 2012

Wybory w Chinach ważniejsze niż te w USA

Trochę o wyborach w Stanach pisałem już dawno temu na łamach Wykresologii. Dziś dzień wyborów. Jego wynik będzie miał duże znaczenie dla rynków finansowych, głównie dlatego, że trudno jest go przewidzieć, a rynki lubią mocno reagować na niespodzianki. Rezultat (nie tylko wyborów prezydenckich, ale także, a może przede wszystkim tych do Kongresu i Senatu) będzie kluczowy w rozmowach na temat uniknięcia fiscal cliff na początku przyszłego roku. 

Tym razem chciałbym jednak przyjrzeć się innym wyborom, których wpływ na gospodarkę globalną będzie równie istotny, a z pewnością bardziej trwały. Oto bowiem w Państwie Środka 8 listopada zaczyna się zjazd Chińskiej Partii Komunistycznej, który wyłoni "piątą generację przywódców" ChRL, które będzie nią rządzić przez kolejne 10 lat. O ile świat nie bardzo wie, czy wybory w USA wygra Romney czy Obama, to w przypadku chińskich kandydatów mało kto wie kim w ogóle oni są. Również dlatego wyniki tej elekcji będą może jeszcze bardziej istotne. Jeśli wierzyć zachodnim mediom, faworytem na prezydenta jest Xi Jinping, obecnie wiceprzewodniczący państwa. Gość jakiś czas temu odwołał wszelkie spotkania i zniknął, przynajmniej dla Zachodu. To oczywiście zwiększa prawdopodobieństwo jego wyboru. Wszelkie informacje o jego charakterze, priorytetach, nastawieniu do gospodarki to tylko spekulacje. Rynki finansowe po prostu nie będą wiedziały jak zareagować. Dziś spekuluje się raczej czy przejęcie władzy będzie gładkie i bezproblemowe i czy nowy przywódca będzie miał szerokie poparcie w partii. Kwestie personalne schodzą na drugi plan, ale wynika to tylko z niewiedzy. Wystarczy niezbyt dokładny rzut oka na najnowszą historię Chin aby zauważyć, że charakterystyka przywódcy ma kolosalne znaczenie dla rozwoju tego państwa. Porównajcie dwóch najbardziej znanych: Mao Zedonga i Deng Xiaopinga. Pierwszy, wojskowy, bez talentu i wiedzy w zakresie ekonomii, zrujnował kraj. Drugi, kształcony we Francji i Moskwie, marksista z przekonania, zapoczątkował zmiany które doprowadziły do rozkwitu obecnego chińskiego fenomenu gospodarczego.

HongKong, widok ze wzgórza The Peak, dawnej dzielnicy brytyjskiej elity, najpiękniejszego miejsca w mieście, bardzo stromego - trudno tam wejść współczesnemu piechurowi, a zanim w 1888 (to nie pomyłka!) brytyjczycy zbudowali trawmaj jadący na szczyt (po dziś dzień!), chińczycy nosili ich na The Peak w lektykach (zdjęcie: chiny24h.eu).

czwartek, 25 października 2012

Kilka kresek dla Tauronu

Trochę dla treningu, trochę dla odświeżenia umiejętności analizy technicznej, a trochę z ciekawości co dzieje się u mojej ulubionej spółki, nakreśliłem kilka kresek dla Tauronu:

analiza BW, dane: stooq.pl
Tauron pokazał niezłe wyniki za II kwartał, z niecierpliwością czekam więc na pulikację raportu za IIIQ  (ma nastąpić 13 listopada). Kurs od dawna słabo sobie radzi, wrześniowy szczyt, od którego kurs zresztą mocno się oddalił, nie był nawet rocznym maksimum. 

Warto pamiętać, że na spółce niewątpliwie ciąży oferta publiczna ZE PAK. Więcej spółek energetycznych w portfelu oznacza wycofywanie kasy z Tauronu i pakowanie w PAK (nomen omen :) ). Jeżeli bowiem fundusz nie chce zwiększać zaangażowania w sektor energetyczny, to chętnie po prostu zdywersyfikuje portfel.

Oscylatory nie wyglądają tak, żeby potencjał do spadków się wyczerpał. Z drugiej strony warto obserwować kluczowe wsparcia a wiec 50% zniesienia Fibo (4,48) oraz wyraźny dołek z drugiej połowy lipca (4,40). Jeżeli one się obronią, a górne ograniczenie kanału spadkowego rozpoczętego w drugiej połowie września zostanie przebite, możemy liczyć na testowanie wrześniowego szczytu. Czynnikami wspierającymi taki scenariusz byłyby dobre wyniki za III Q oraz niezły debiut ZE PAK (planowany na 31 października).

poniedziałek, 15 października 2012

3 numer To zależy

Miło mi zaprosić Czytelników do zapoznania się ze świeżutkim periodykiem - To zależy, wydawanym przez koło naukowe z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, w którym znajduje się m.in. mój skromny artykuł o przygotowaniach do wprowadzenia systemu UTP na GPW. Magazyn można przeczytać tutaj.

W szczególności polecam artykuły:
1. Rynek Catalyst - w poszukiwaniu atrakcyjnych okazji inwestycyjnych - Sz. Kamiński
2. Jedenaście szans według Goldman Sachs - M. Niewiński
3. QE - kto zyskuje a kto traci - D. Olko
4. Stawka POLONIA a mechanizmy transmisji polityki monetarnej - P. Pryszcz
5. Tobin or still not Tobin: Did the financial crisis change our minds? - R. Troberg

naprawdę warto!

piątek, 12 października 2012

Post techniczny #4: Polub wykresologię!

Bardzo się cieszę, że coraz więcej osób lubi Wykresologię na facebook'u. Dzięki temu wiedzą od razu o nowych wpisach, ale przede wszystkim docierają do nich ciekawe linki czy wykresy oraz komentarze "na gorąco" z rynków finansowych i nie tylko!

Zachęcam więc do dołączenia do tego grona. Można to zrobić tutaj. :)

czwartek, 11 października 2012

Recesja na horyzoncie?

Drugi już z rzędu wpis ze znakiem zapytania w tytule i drugi spekulujący o stanie polskiej gospodarki. Wiadomo już po ostatnich odczytach danych makroekonomicznych, w tym o mizernej produkcji przemysłowej oraz rosnącym bezrobociu, że "zielona wyspa" zaczyna mieć poważne problemy. Pierwsi analitycy wieszczą już recesję (definiowaną jako dwa kolejne spadki PKB kwartał do kwartału) do której ma dojść w II połowie 2012 r. Rzućmy okiem na kilka wykresów przedstawiających dynamikę głównych składowych PKB od strony podażowej.

1. Produkcja przemysłowa




Koń jaki jest każdy widzi, produkcja przemysłowa hamuje bardzo znacząco. Ostatnie dane są za II kwartał 2012 r., a od tego czasu wiele się wydarzyło, raczej in minus. I kwartał i II kwartał r/r były lepsze, ale wskaźnik PMI leci na łeb i szyję a bardziej aktualne wskazania, jak np. wartość nowych zamówień dołują zatrważająco...
 

2. Produkcja budowlana



Przepraszam za brak odsezonowania. Tak czy inaczej pewne trendy są widoczne - zarówno I kwartał jak i II kwartał są gorsze r/r. Jeśli chodzi o budownictwo to recesja już więc jest.

3. Usługi



Usługi to sektor o najlepszych perspektywach, ale i mniejszym niż dwa poprzednie wpływie na ostateczny poziom PKB.

4. Czynniki popytowe: popyt wewnętrzny a saldo handlu zagranicznego


Na koniec warto zastanowić się, jaki wpływa na produkcję będą miały popyt wewnętrzny (na który składa się popyt konsumpcyjny i popyt inwestycyjny) oraz eksport. Ten ostatni w II kwartale 2012 przekroczył import, po raz pierwszy od 3 lat. Jednak przy scenariuszu utrzymywania się kursu złotego na obecny poziomie (silna złotówka mimo słabych danych makro i perspektywy cięcia stóp) eksport powinien dostać zadyszki w I połowie 2012 r. A to oznacza, że jesteśmy tradycyjnie skazani na popyt wewnętrzny, przede wszystkim konsumpcyjny (62,5% całego popytu wewnętrznego). To z kolei przy rosnącym bezrobociu i presji na obniżkę płac wzmacnia prawdopodobieństwo recesji.

To sum up: Zakładam wystąpienie recesji technicznej już w IV kwartale 2012 r., choć kluczowy w dłuższej perspektywie będzie rok 2013.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...