poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Czy potrafisz zrobić miesięczną przerwę?

... czyli dlaczego granie na giełdzie jest podobne do hazardu?

"If the urge to trade is so strong that you cannot stay away from the action for a month, then it is time to visit your local chapter of Gamblers Anonymous" - przeczytałem w książce A. Eldera - psychiatry, który jednocześnie odnosi sukcesy w edukacji inwestorów (nie wiem jak idzie mu w rzeczywistym tradingu...).

Pomijając kwestię wartości wszystkich złotych rad, których udzielają najróżniejsi guru na niezwykle drogich i niezwykle nieprzydatnych seminariach, warto zastanowić się przez chwilę nad tym zdaniem.

Czy rzeczywiście potrafiłbyś odpuścić sobie grę na giełdzie/forex'ie/kontraktach przez miesiąc?

To niezwykle ważne pytanie, bo pozwala odpowiedzieć, czy jesteś uzależniony od giełdy, ściślej - czy inwestujesz na niej, czy po prostu sprawia Ci przyjemność podejmowanie ryzyka. Jeżeli to drugie - to nie różnisz się wiele od zwykłego hazardzisty, a Twoja platforma, to po prostu wirtualne kasyno. 

Spadki na giełdzie i niepewność co do dalszego rozwoju sytuacji (argumentów za wzrostem jest mniej więcej tyle samo, co za spadkami) to dobra okazja, aby odpowiedzieć sobie na to pytanie. Jedynym sposobem jest oczywiście miesięczna przerwa. Sam postanowiłem właśnie tak postąpić.

Sprzedałem wszystkie akcje już jakiś czas temu - a teraz - przez miesiąc nie loguję się do swojej Sidomy.

Pozdrowienia i zachęcam do podobnego "sprawdzianu", niekoniecznie w tym momencie.

środa, 3 sierpnia 2011

Clemenza o Czarnej Środzie

To się zdarza raz na jakiś czas - zła krew musi odpłynąć, jak twierdzi Clemenza. Tylko czy już odpłynęła?


Indeks WIG20 spadł o 3,26%, a choćby takie JSW, o ponad 6%. Pozostając zaangażowanym w akcje na poziomie zaledwie około 20% chyba wypada mi się cieszyć z dzisiejszej "katastrofy". Znaczy ona nie mniej i nie więcej, że niebawem rozpocznie się odreagowanie. Może już na jutrzejszej sesji da się nieco zarobić? Nie wydaje mi się, aby miało sens łapanie dołka i wchodzenie już jutro rano. Z drugiej strony uważam, że mamy do czynienia z kulminacją złych danych: o gospodarce USA, o długu USA, o kłopotach strefy euro, o inflacji, rekordach na rynku walutowym i surowcowym. Nie potrafię sobie wyobrazić złej informacji, która mogłaby jeszcze zaskoczyć inwestorów. W takich warunkach każda pozytywna niespodzianka może natomiast wywołać dynamiczny ruch w górę. 

Dla polskiej giełdy najważniejszym czynnikiem ryzyka nie jest USA czy PIIGS, z powodów opisanych powyżej: te problemy są już w cenie spółek, które obecnie są zatrważająco niskie, biorąc pod uwagę wyniki finansowe za I kwartał. Problemy mogą płynąć jedynie ze spowolnienia gospodarczego w samej Polsce. Rosną obawy o zrealizowanie prognoz wyników za II kwartał, podsycane słabymi wynikami przedsiębiorstw z zachodniej Europy. Analitycy oczekują też z niepokojem danych na temat PKB. Wciąż wysoka inflacja wciąż grozi podwyżką stóp. A te dokonane w I połowie 2011 roku dopiero dadzą o sobie znać.

Nie można też zapominać o obrazie technicznym polskich indeksów i spółek - tutaj padły poważne opory, i nic tego faktu nie zmieni...

W przypadku jednak, gdyby dane o PKB i wyniki finansowe spółek okazały się choćby neutralne, to wycena wskaźnikowa znajdzie się na poziomach nie widzianych od dawna. Samo z siebie hossy to nie wywoła, jako że polscy inwestorzy mają słabą siłę nabywczą (cięcie składki do OFE daje o sobie znać, Polacy nie oszczędzają, bo zbierają na frankową ratę...), ale wzbudzi zainteresowanie polską giełdą ze strony zagranicy. Ta ma jeszcze jeden ważny argument za inwestycjami w Polsce: coraz więcej aktywów na świecie robi się niebezpiecznych, a odpływający kapitał z rynku długu USA musi zostać gdzieś ulokowany. Dobrym kandydatem będzie Polska, o ile zachęcać do tego będą wspomniane wskaźniki. Ożywią się również spekulacje na temat przejęć tanich, a dobrych polskich firm.


Warto to wszystko przemyśleć, zanim rzucicie się do swoich maklerów w pośpiechu składając zlecenia sprzedaży...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...