czwartek, 22 marca 2012

Wybory w USA: co na to rynki?

Nie będzie to wpis o fluktuacji rynków, związanych w tzw. cyklem wyborczym (prezydenckim w USA). Zainteresowanych tym tematem, zachęcam do przeczytania artykułu w pierwszym numerze "To zależy". Niniejszy wpis będzie natomiast próbą odpowiedzenia na pytanie jak wynik wyborów (a nie sam fakt ich odbycia) może wpłynąć na rynki finansowe.

W USA wybór jest tradycyjny: albo Demokrata, albo Republikanin. Kandydatem "słoni" będzie oczywiście Barack Obama, ale na "prawicy" mamy cały korowód barwnych postaci, które mocno się od siebie różnią.

Mitt Romney

bloomberg.com
Prowadzący dotychczas w prawyborach, były gubernator Massachusetts, jest faworytem republikańskiego establishmentu. Był nim jednak już w 2008 roku, kiedy przegrał wyścig o nominację z Johh'em McCaine'm. Zwolennik tarczy antyrakietowej. Multimilioner (według niektórych, jest to jego główna słabość). Raczej mało ideowy, pod jego rządami trudno spodziewać się zmiany paradygmatu ekonomicznego USA, choć możliwy jest częściowy powrót do epoki Busha, a więc dalszego zadłużania kraju i wydawania miliardów na armię, tarcze i wojny. Jeżeli dojdzie do władzy, możemy się przekonać, czy USA są w stanie zadłużać się jeszcze szybciej, niż robiły to dotychczas :)

Rick Santorum


wiadomości.gazeta.pl
Postać zdecydowanie barwniejsza niż Romney. Nie lubi homoseksualistów i aborcji, za to lubi Polaków (był autorem poprawki znoszącej wizy). Nie powinniśmy się spodziewać, że tematy gospodarcze mogłyby stać się najważniejszymi podczas jego prezydentury. Możliwe, że będzie ulegać wpływom stronnictwa Tea Party (patrz niżej), a to oznaczałoby zmniejszenie wydatków i podatków.

Ron Paul

ronpaul.com
Walka o nominację rozstrzygnie się między Romney'em a Santorum'em, Ron Paul - niestety albo stety szans nie ma. Trzeba jednak odnotować, że w tych wyborach, inaczej niż w poprzednich, ruch radykalnie liberalny, którego gwiazdą jest Paul, gra dużą rolę. Innz, w pewnym sensie skonfliktowana, w pewnym sensie popierająca* Rona Paula, inicjatywa to "Tea Party", który z egzotycznego ruchu konserwatywno-libertariańskiego przerodziła się w poważne stronnictwo w łonie samych Republikanów (w wyborach do Kongresu w 2010 zdobyli 40 miejsc).

Rosnąca siła i popularność tych frakcji w Grand Old Party** wymusi konieczność brania jej pod uwagę przy liczeniu głosów w Kongresie. Szczególnie wówczas, gdyby to Republikanie wygrali wybory, poparcie liberałów może być języczkiem u wagi w wielu głosowaniach. To oznaczałoby m.in. problemy przy ewentualnym kolejnym podnoszeniu pułapu zadłużenie Stanów. Generalnie będzie to czynnik ograniczający wydatki rządu, choć niekoniecznie potrzeby budżetowe i emisje długu (głównym postulatem są mimo wszystko obniżki podatków).

________________
* Ideały Tea Party są bliskie Paulowi, ale wygląda na to, że TP chce na stałe zainstalować się w republikańskim establishmencie. Ich przedstawiciele chętniej popierają Santoruma i Romneya (tego ostatniego na przykład w ostatnich prawyborach w Illnois).
** Grand Old Party - GOP - tradycyjne określenie Partii Republikańskiej w USA.  

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Z góry dziękuję za każdy komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...