czwartek, 22 grudnia 2011

Komentarz do wyroku TS UE w sprawie limitów zagranicznych inwestycyji OFE

Z uwagi na moje prawnicze hobby z zainteresowaniem przyglądam się komentarzom dotyczącym zakończenia toczącej się przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej* sprawy o zgodność z prawem unijnym limitów inwestycji za granicą polskich funduszy emerytalnych. 



Niektóre media od wczoraj, czyli od daty ogłoszenia wyroku w sprawie C-271/09 przez TSUE, komentują to wydarzenie, jako zwycięstwo OFE z rządem polskim (tytuł notatki w "Metrze" z 22.12.2011: "OFE wygrały przed Trybunałem"). Jest to oczywiście nieprawda, jako, że sprawę przeciwko Polsce wytoczyła Komisja Europejska. Nie, to wcale nie wychodzi na jedno!

Sam wyrok oczywiście nie jest zaskoczeniem. Rozstrzygnięcie było jasne już w kwietniu, kiedy swoją opinię wydał Rzecznik Generalny, z którym TS UE prawie zawsze się zgadza. Zresztą, analizując unijne przepisy (nawet te traktatowe) i orzecznictwo Trybunału, dla nikogo nie było wątpliwości, że przepisy ustawy o OFE gwałcą zasadę swobodnego przepływu kapitału. Nie o to jednak teraz chodzi. Najważniejsza, z naszego inwestorskiego punktu widzenia, powinna być analiza konsekwencji tego wyroku dla polskiego rynku i samych OFE.

Otóż właśnie fakt, że z polskim rządem o limity zagraniczne kopie kruszyła Komisja, a nie PTE, powinien uspokoić wszystkich, którzy teraz obawiają się, że "polski kapitał będzie odpływał za granicę" i "nie będzie komu kupować na GPW akcji". Nie będzie to "kolejny cios dla polskiego rynku kapitałowego" po obcięciu składki na początku roku. OFE za granicą wciąż inwestować nie będą!

KNF przeprowadziła wśród wszystkich PTE ankietę na temat lokowania aktywów poza granicami kraju. Co ciekawe, aż 9 na 14 OFE wskazało, że restrykcje prawne „nieistotnie” lub „mało istotnie” ograniczały zainteresowanie funduszu dokonywaniem inwestycji poza granicami Polski. W czterostopniowej skali („bardzo istotnie”, „istotnie”, „mało istotnie”, „nieistotnie”) żadne z PTE nie wskazało na poziom „bardzo istotnie”. Tylko jedno z towarzystw zaznaczyło (w części otwartej tj. jako wskazanie własne), że ograniczenie tylko do krajów OECD „istotnie” wpływa na ograniczenie zainteresowania tego typu inwestycjami.

Okazuje się, że zarządzający bardziej obawiają się dodatkowego czynnika ryzyka – fluktuacji kursów walut i braku możliwości jego zabezpieczenia, niż perspektywy wyższej stopy zwrotu i lepszej dywersyfikacji a istniejący limit 5% nie wpływa znacząco na podejmowane przez nich decyzje w tym zakresie.

Jak wynika z badań rentowności inwestycji zagranicznych OFE przeprowadzonych przez Urząd Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych za lata 2001-2006, większość inwestycji zagranicznych funduszy emerytalnych przyniosło niższą stopę zwrotu niż analogiczne inwestycje w krajowe instrumenty dłużne i udziałowe.

[cytat z mojej pracy licencjackiej] 
 
OFE wcale więc inwestować za granicą nie chcą, a KE zrobiła im przysługę tylko symboliczną. Fundusze dalej będą się "benchmarkować" do siebie samych (bo właśnie w ten sposób KNF ocenia ich wyniki - porównując je do wyniku średniego), a "wyjście" poza granicę po prostu by to utrudniało, bo zmniejszyłoby korelację stóp zwrotu ze stopami innych funduszy.
 
Możemy więc być spokojni o to, że składka będzie ostatecznie lądowała na polskim rynku kapitałowym i długu.

Bartek Wasilewski

P.S. Jeżeli już się nie przeczytamy do Świąt, składam już dziś najserdeczniejsze życzenia wszystkim Czytelnikom!

P.P.S. To bardzo dobry moment (jak wszystkie inne) aby polubić Wykresologią na facebook'u! :)
_________________
* A nie Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, jak chcą niektóre media (m.in. PAP)! Nazwa zmieniła się po wejściu w życie Traktatu Lizbońskiego.

środa, 21 grudnia 2011

Ile akcji w portfelu?

Zbliża się przełom roku, a więc czas w którym można podsumować pewien etap inwestycji i rozpocząć przygotowania i założenia na etap następny. Z tej okazji chciałbym przypomnieć prosty i ciekawy wzór którego nauczył mnie poczciwy Frank Fabozzi*:

 

W ten sposób można, uwzględniając własne preferencje, łatwo podzielić swój portfel na część ryzykowną (akcje) i bezpieczną (obligacje, gotówka).

Jak to działa?

Warto chyba wyjaśnić, co oznaczają poszczególne zmienne.
=> Docelowa stopa procentowa (R) to % który chcesz zarobić w przyszłym roku. Jeśli chodzi o mnie, to jest to 12%
=> Minimalna stopa procentowa to minimum, jakie jesteś w stanie zaakceptować, aby w ogóle inwestować - na przykład stopa inflacji. W listopadzie 2011 wynosiła ona rok do roku 4,8%.
=> Najniższa możliwa stopa procentowa - to poziom zwrotu z Twojego portfela przy założeniu, że wszystko, co mogło jakoś pójść, poszło źle. W moim przypadku szacuję ją na około -6%.

W takim razie wielkość mojego "apetytu na ryzyko", czyli udział akcji w portfelu to:

(0,12-0,048)/(0,12-[-0,06]) = 0,4

Jestem ciekawy, ile Wam wychodzi? 

________________________
* Jego super-klasyczną książkę o inwestowaniu w obligacje można sobie ściągnąć (po angielsku) z polecanej przeze mniej biblioteczki inwestora. Bezpośredni link do książki w .pdf tutaj.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Raport Catalyst 12-16 grudnia 2011


Kolejny, cotygodniowy raport z rynku obligacji korporacyjnych CATALYST przygotowany przeze mnie dla "To zależy":

W ubiegłym tygodniu na rynku CATALYST nie odnotowaliśmy żadnego debiutu. Najnowsze papiery, jakimi obraca się na tym rynku, to debiutujące 2 grudnia obligacje Banku Pocztowego z oprocentowaniem WIBOR 6M + 3,75% (1). Wykup nastąpi dopiero w 2021 roku. Nie licząc papierów PEOH203 i niektórych banków spółdzielczych, są to obligacje o najdłuższym okresie do wykupu spośród papierów korporacyjnych.

12-16 grudzień 2011 Transakcje sesyjne Transakcje pakietowe Suma
Obrót 3 344 (+102,18%) 512 (bez porównania) 3 856 (+133,13%)
Udział w obrocie 86,72% 13,28% 100%
Średnia wartość transakcji sesyjnej 20,02 tys. zł. (+136,07%)






Tabela może sugerować, że ubiegły tydzień był dla rynku obligacji korporacyjnych wyjątkowo udany. Zielone wskaźniki, pokazujące wzrost obrotów, są jednak tak wysokie raczej ze względu na bardzo nieudany tydzień poprzedzający (5-9 grudnia). Wówczas nie przeprowadzono żadnej transakcji pakietowej, a wartość transakcji sesyjnych wyniosła niewiele ponad 1,5 mln zł.

W ubiegłym tygodniu również nie byłoby wesoło, gdyby nie dwie duże transakcje na obligacjach spółki FERRO (FRO0416). Papier ten odpowiada za 2,116 mln zł obrotu (a więc 63% całości obrotów sesyjnych). Mimo, że transakcje odbyły się w czasie sesji, to z pewnością były umówione – średnia wartość każdej transakcji to aż 529 tysięcy złotych. Cena każdej z nich była identyczna – 103,5.

Grupa Ferro jest jednym z największych producentów armatury sanitarnej i instalacyjnej w Europie Środkowo-Wschodniej. Od kwietnia 2010 roku FERRO S.A. jest notowana na rynku głównym GPW, od samego początku poruszając się w trendzie spadkowym. Nic więc dziwnego, że spółka zdecydowała się na finansowanie przez obligacje w łącznej wysokości 29 mln zł. Spółka, mimo że jest notowana na GPW, oferuje całkiem przyzwoity, półroczny kupon – w obecnym okresie odsetkowym aż 10,36% (2) (oprocentowanie naliczane według stopy WIBOR 6M + 5,5% (3) ). Dzięki temu, że Ferro jest spółką publiczną, inwestorzy mają do dyspozycji sprawozdanie finansowe za IIIQ 2011. Widzimy w nim, że w ujęciu skonsolidowanym grupa zarobiła netto w pierwszych trzech kwartałach 2011 roku 12,895 mln złotych, czyli o 29% więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Wskaźnik ogólnego zadłużenia wyniósł 53,5%. Jest więc to papier bardziej atrakcyjny niż choćby opisywana ostatnio obligacja Multimediów.

Warto zaznaczyć, że obligacja ma wbudowane opcje wykupu przez emitenta i przez obligatariusza (zobacz: nota informacyjna).


1) Obecnie taki kupon można porównać z płaconym przez Getin Noble Bank. Jednak w przypadku Banku Pocztowego po 8 lipca 2016 roku marża wzrośnie do 5,25%.
2) Trzeba jednak pamiętać, że FRO0416 są notowane z dość wysoką premią – po 103,5% wartości nominalnej. YTM jest zatem znacznie niższe niż nominalne oprocentowania kuponu.
3) W nocie informacyjnej zaznaczono, że kupon może zostać podwyższony przy spełnieniu pewnych warunków związanych ze stanem zadłużenia spółki.

środa, 14 grudnia 2011

W obronie zakazu insider tradingu (część 2)

Zgodnie z obietnicą powracam dziś do tematu insider tradingu i polemiki z tekstem Czesława Martysza (Czy insider trading powinien być zakazany? TREND, 10/2011) Tak jak zapowiadałem, tym razem spróbuję powalczyć z argumentami ekonomicznymi autora. 

1) Pan Martysz pisze:
"Insider trading „przyśpiesza” proces tworzenia się ceny równowagi, tj. ceny dyskontującej wszystkie informacje na rynku (zgodnie z teorią rynków efektywnych), polepszając efektywność alokacji kapitału (wytł. zgodnie z cytatem). Innymi słowy, reakcja cenowa w przypadku „nowych informacji” byłaby mniej gwałtowna – osoby wtajemniczone, zawierając odpowiednie transakcje, odegrałyby tu rolę arbitrażystów."
Po pierwsze, rozumowanie takie zakłada, że menedżerowi posiadający dostęp do informacji poufnych potrafią dokładnie wyznaczyć wartość wewnętrzną akcji i wpływ danej informacji na tą wartość. Jest to założenie sprzeczne nie tylko ze zdrowym rozsądkiem, ale i z wynikami badań empirycznych. Insiderzy to też ludzie i podlegają tym samym prawom psychologii inwestowania co inni gracze na rynku. Łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której insiderzy w panice wyprzedają akcje spółki poniżej jej wartości wewnętrznej, a jeszcze łatwiej - że pompują je poza granice zdrowego rozsądku...
Po drugie, rozumowanie takie zakłada, że menedżerowie tacy mają wystarczającą siłę rynkową, aby ich działania były impulsem cenowym pchającym akcje w kierunku ich wartości wewnętrznej. Sam pan Martysz podaje przykłada Henryka Owczarza, prezesa Suwar, który tuż przed publikacją dobrych wyników finansowych nakupował akcji tej spółki za 200 000 zł. Tymczasem po publikacji danych kurs poszybował w górę o 50%. Przykład ten dobitnie pokazuje, że to nie działania insidera, ale publikacja danych stanowiła informację cenotwórczą.

Po trzecie wreszcie, rozumowanie takie zakłada, że menedżerowie natychmiast zajmują pozycję rynkową zgodną z wydźwiękiem informacji, jaką zdobyli, czyli zaczną akcje sprzedawać gdy informacja jest negatywna i kupować, gdy jest pozytywna. Dość naiwne, nieprawdaż? Nietrudno zgadnąć, że wykorzystując asymetrię informacji (usankcjonowaną teraz przez państwo! (sic!) ) będą oni rozważali np. dokupowanie akcji w przypadku złej informacji, której jeszcze nie ma na rynku, skłaniając inwestorów do szalonych zakupów ("skoro insider kupuje, to zaraz kurs wystrzeli!") i pozbyć się ich na górce, tuż przed oficjalną publikacją informacji. Identyczny mechanizm będzie działał wówczas, gdy menedżer taki zapragnie obniżyć cenę aby dokupić akcje w dołku.
 
źródło: http://financial-spread-betting.com
 2) Dalej pisze pan Martysz:

"Wymierną korzyścią byłoby uniknięcie skutków spektakularnych ataków podaży (np. ENRON) lub popytu (np. A.D. Drągowski) i możliwość lepszego „prognozowania” cen (wytł. moje BW). Inwestorzy chętniej kupowaliby akcje, nie bojąc się ujawnienia znienacka zatrważającej ich tajnej informacji."

Gdyby przyjąć, że legalizacja insider tradingu poprawiłaby efektywność rynku, z czym się nie zgadzam, to doprowadziłoby to do tego, że żadne prognozowanie cen nie byłoby w ogóle możliwe! Gdyby bowiem nawet informacje "insiderskie" (czyli już absolutnie wszystkie zgodnie z mocną efektywnością rynku) były w cenie akcji, jakiekolwiek prognozowanie nie miałoby sensu. Wszystkie transakcje byłyby bowiem zawierane po cenie odpowiadającej wartości wewnętrznej danej akcji (a więc sumy wszystkich zdyskontowanych przepływów pieniężnych z tytułu posiadania jednej akcji od dziś do końca świata). To tak, jakby inwestor kupował kilogram ziemniaków za kilogram takich samych ziemniaków, i jeszcze płacił prowizję swojemu maklerowi! Zwiększenie efektywności z pewnością nie zachęca więc do zakupu akcji!


P.S. Pierwsza część tego tekstu znajduje się tutaj.

P.P.S. Ciekawy tekst w obronie insider tradingu napisał kiedyś Trystero. Starałem się nie powielać jego argumentów, więc wciąż warto go przeczytać :)

P.P.S. A czy Ty, drogi czytelniku, polubiłeś już Wykresologię na facebook'u?

niedziela, 11 grudnia 2011

High Frequency Trading presentation - extension

This post is an extension to the presentation given on Warsaw School of Economics on Monday, 12th December 2011.

Check these usefull links:

http://www.hftreview.com - HF traders' facebook
http://www.proptraders.net - The community of proprietary traders

Documents downloadable:
Securities and Exchange Commision (SEC) - "Findings Regarding The Market Events Of May 6, 2010"
Dodd-Frank Regulation
Bank of International Settlement (BIS) - "HFT in the FOREX market"
MIFID II - European Commision final proposals (more about the process of legislation + regulation (MIFIR) here)

You can also download presentation in .pptx

If you are interested in Automated Trading Strategies, fell free to contact me at wasilewski.ego[at]gmail.com

p.s. Keep informed about recent financial news by clicking "like" on Wykresologia page on Facebook.

środa, 7 grudnia 2011

W obronie zakazu insider tradingu (część I)


Będąc niepoprawnym kontrarianinem, postanowiłem zająć stanowisko w sprawie zakazu insider tradingu po przeczytaniu ciekawego artykułu Czesława Martysza w cenionym przeze mnie studenckim czasopiśmie (albo, jak chcą jego wydawcy, gazecie) TREND. Autor przedstawia znaną skądinąd tezę, że walka z insider tradingiem jest tyle daremna, co mało sensowna.

Źródło: Douglas B. Jones, Wall Street Journal (http://online.wsj.com/article/SB10001424052748704224004574489324091790350.html)

Problem jest niezwykle istotny, bo choć zainteresowanie opinii publicznej insider tradingiem pojawia się zazwyczaj tylko w okolicach czasowych głośnych afer z udziałem insiderów*, to na rynkach finansowych codziennie toczy się walka instytucji nadzoru z osobami, które wykorzystują informacje, które nie zostały jeszcze przekazywane wszystkim inwestorom, a które mogą w znaczący sposób wpłynąć na wycenę papieru wartościowego. 

Autor wspomnianego na samym początku artykułu, zaczyna argumentację filozoficznie:

"Według norm etycznych insider trading nie jest działaniem niemoralnym, ponieważ nie ma takiej zasady, która każe dzielić się nam z innymi tymi informacjami, które mogą nam przynieść pewną korzyść."

Przytacza przy okazji wesołą opowiastkę o pewnej dziewczynie, pewnym osiedlu i pewnym mężczyźnie:

"Pewien mężczyzna mieszkający od dawna w okolicy spostrzega piękną blondwłosą dziewczynę podczas przeprowadzki. Szybko decyduje się rozpocząć znajomość, wiedząc o kilku sąsiadach z klatki obok, którzy również nie pozostaliby bezczynni. Czy uczynił coś złego, nie obwieszczając innym o jej przybyciu?"**

Konkluzja jest oto taka: nie. Z jej pomocą autor zgrabnie przechodzi do problemu insider tradingu, sugerując, że sytuacja w której ktoś zatrzymuje dla siebie cenną informację na temat kondycji firmy, zamiast podzielić się tym z innymi uczestnikami rynku ma wiele wspólnego z powyższą sielankową opowiastką. Tym samym penalizacja insider tradingu jest czymś tak samo niezrozumiałym, jak wsadzenie do więzienia mężczyzny z przypowieści. Otóż sytuacje te różnią się od siebie diametralnie a ich utożsamianie jest tyle lekkomyślne, co niebezpieczne.

Problem na pierwszy rzut oka może być podobny, chcę jednak zwrócić uwagę na kilka cech insider tradingu, które nijak nie mogą odnieść go do opowiastki:

Po pierwsze, insider trading jest objęty zakazem legitymowanym przez państwo, gdyż łączy się z zagrożeniem interesów państwowych. To, kto z kim chodzi na randki, państwa nie powinno interesować i w demokratycznym porządku - nie interesuje. Natomiast sprawnie funkcjonujący rynek kapitałowy należy do żywotnych interesów państwa. Taki rynek, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, zasadami ekonomii, i światowymi standardami musi posiadać pewne cechy, spośród których powszechny i równy dostęp do informacji jest tą podstawową. (Z argumentami autora dotyczącymi kwestii ekonomicznych, chyba jeszcze ciekawszych, postaram się podjąć polemikę w kolejnym wpisie. Bądź to bądź jest to blog i objętość każdego wpisu powinna być ograniczona.)

Po drugie, na giełdzie toczy się gra o sumie zerowej. Ktoś zarabia - a ktoś traci. Często naprawdę duże pieniądze. Opowiastka właśnie dlatego wydaje nam się taka niewinna, że tak naprawdę nie ma, obiektywnie rzecz biorąc, znaczenia - ani w odniesieniu do stosunków społecznych - ani, tym bardziej, gospodarczych.

Po trzecie, w przeciwieństwie do sytuacji z opowiastki, penalizacja insider tradingu jest społecznie zrozumiała i oczekiwana. Odstąpienie od niej z pewnością wywołałoby protesty ze strony uczestników rynku i jego obserwatorów.


Po czwarte, rynek giełdowy jest specyficznym miejscem, gdzie asymetria informacji odgrywa rolę kluczową. Wobec rozproszenia graczy (masowość), olbrzymiej ilości informacji, najróżniejszych interesów jego uczestników, niwelowanie tej asymetrii jest tak samo zrozumiałe i pożądane jak w każdej innej branży. Wyobraźmy sobie sytuację w której kupujemy komputer. Sprzedawca doskonale zna ten produkt i wie, że w 50% przypadków psuje się po roku użytkowania. Myślicie, że prawo powinno go zobowiązać do poinformowania Was o tym, czy może, jak chce autor (odnosząc się do opowiastki, nie do sprzedaży komputera):


"Taki chwalebny akt dobroczynności nie powinien być wymuszany przez prawo, ponieważ pomaganie innym to cnota, która powinna wynikać z wykonania takiego uczynku w sposób nieprzymuszony"

?

P.S. Jak już pisałem wyżej, do argumentów ekonomicznych postaram się odnieść w następnym wpisie.

P.P.S. A czy Ty, drogi czytelniku, polubiłeś już Wykresologię na facebook'u?
_________________
*W USA ostatnio najgłośniejszą tego typu sprawą była tak zwana afera Gelleon Group. W Polsce mamy przykład KGHM, którego kurs w tym roku mocno "skacze" z uwagi na pewne informacje (chronologicznie: o zakrojonym na wielką skalę odkupie własnych akcji [1], potem expose premiera i zapowiedź podatku od kopalin [2] a zupełnie niedawno informacja o największej w historii akwizycji polskiej spółki giełdowej, czyli przejęciu Quadra FNX za 9,5 mld złotych [3]. Za każdym razem pojawiały się głosy, że ktoś wcześniej o tym wiedział i wykorzystał to, zawierając transakcję zanim informacja trafiła na rynek.)

** tą samą przypowieść cytuje M. Bitner, a sam jej pomysł pochodzi od  T. R. Machan'a. Ciekawe, dlaczego zwolennicy legalizacji insider tradingu tak ochoczo ją przytaczają, skoro z tematem ma tyle wspólnego co piernik z wiatrakiem.

piątek, 2 grudnia 2011

Notowania w Excelu 2.2.

Na wykresologicznym chomiku znajduje się już poprawiona wersja arkusza Excel ściągającego dane ze stooq.pl. Zostały poprawione pewne błędy dotyczące nieprawidłowego rozwijania się list. Wciąż proszę o przeczytanie arkusza Read Me w pliku :


1. Przed rozpoczęciem pracy kliknij Data => Connections => Refresh All
2. Nastepnie wejdź w zakładkę "Engine" wciśnij CTR+H i zamień wszystkie "." na "," Ten krok jest niezbędny, gdyz importowane dane są formatowane z "kropką", a Excel pracuje tylko na "przecinkach"
3. Notowania w Excelu 2.0 pozwalają na personalizaję wyświetlanych notowań. Przejdź do zakładki "My tickers" i wybierz z listy rozwijanej interesujące Cię kwotowanie.
4. Notowania są dostarczane przez http://www.stooq.pl/ i są opóźnione o 15 minut w stosunku do rynku rzeczywistego.
5. Jeżeli chcesz odświeżyć notowania powtórz kroki 1 i 2

Jeśli zdarzy się, że coś nie działa / nie wyświetla się / nie funkcjonuje poprawnie, albo po prostu masz jakieś pytania i uwagi, proszę o kontakt: wasilewski.ego [at] gmail.com

Szczególne problemy mogą wystąpić ze starszymi wersjami Excela, gdyż plik był tworzony "na" Excelu 2010.

środa, 30 listopada 2011

Trochę zimnej wody na bycze głowy

Rynki akcji, a także EUR/USD i PLN/EUR mocno urosły na wieść, o skoordynowanej akcji banków centralnych mającej zapewnić zwiększenie płynności na dolarze amerykańskim na globalnym rynku. Chodzi o zmniejszenie stopy swapowej na dolarze o 50 punktów bazowych.

W tym momencie WIG20 zyskuje 3,77%, a DAX 4,04%. Euforia? Na to wygląda. Wszystkim którzy śpieszą z otwieraniem długich pozycji przypomnę tylko, że podobna akcja dostarczania płynności w dolarze banków centralnych miała miejsce już 15 września tego roku. Wtedy również rynki ogarnęła euforia a wykresy wystrzeliły. Popatrzmy na to z perspektywy czasu:



Po kolei: S&P500, WIG20, EURUSD...

Chyba nie ma się co tak cieszyć, prawda?

Akcja banków centralnych to raczej dowód na to, że sytuacja na rynku jest ciężka i banki na dzień przed rozpoczęciem ostatniego miesiąca roku (!!) nie mają zapewnionego finansowania w dolarze. Dzisiejsza wiadomość przyprawia mnie raczej o strach niż zadowolenie...

Wnioski z poprzedniego wpisu pozostają więc nie zmienione.



poniedziałek, 28 listopada 2011

Raport tygodniowy CATALYST

Zapraszam jeszcze raz do zaglądania na strony magazynu "To zależy" (pierwotnie "Magazyn bez nazwy") i czytania mojego cotygodniowego raportu dotyczącego rynku obligacji korporacyjnych CATALYST. Poniżej raport z tego tygodnia:


Wydarzeniem tygodnia na rynku CATALYST był z pewnością debiut pierwszych na tym rynku euroobligacji. Chodzi o nominowane w euro papiery PKO BP o wartości nominalnej 800 mln euro. Ich zapadalność ustalono na 21 października 2015 roku, a oprocentowanie stałe na 3,733%. Niska rentowność (1) jest uzasadniona dobrą jakością kredytową emitenta (Moody’s ocenia ją na A2), jednak powoduje ona, że oferta nie jest zbyt atrakcyjna dla inwestorów indywidualnych, którzy mogą uzyskać lepsze oprocentowanie choćby na rynku depozytów. Ponadto, emisja dokonała się w czasie, gdy euro jest stosunkowo silne do złotówki i naraża inwestora na ryzyko kursowe. Drobnych graczy odstrasza też z pewnością wysoki nominał jednej obligacji (50 000 euro).


21-25 listopad 2011 Transakcje sesyjne Transakcje pakietowe Suma
Obrót 4 081 (+45,18%) 1 008 (-80,73%) 5 089 (-36,74%)
Udział w obrocie 80,19% 19,81% 100%



Średnia wartość transakcji sesyjnej 20,93 tys. zł. (-37,82%)






Choć wartość obrotów ogółem spadła, to znacznie zwiększyła się wartość obrotu sesyjnego. Nastąpił spadek zainteresowania transakcjami pakietowymi, których dokonano zaledwie dwie.

Podobnie, jak w ubiegłym tygodniu, największym zainteresowaniem inwestorów cieszyły się obligacje MBR0814. Obrót tymi papierami w transakcjach sesyjnych wyniósł 2,078 mln zł. (cena spadła z 101,50 na 101,35).

Drugie miejsce pod względem obrotów sesyjnych (choć zawarto na nim tylko jedną, za to znaczącą, transakcję) zajął papier MMP0816 którego emitentem jest Multimedia Polska, oferująca usługi dostępu do Internetu, telewizji (+VOD) i telefonii. Rentowność obligacji w bieżącym okresie odsetkowym wynosi 7,92% (oprocentowanie zmienne WIBOR 6M + 3 p.p., kupon półroczny). Cena wyniosła 100,5 zł. i nie zmieniła się. Spółka notowana jest na rynku głównym GPW, co w pewnej mierze wyjaśnia niezbyt wysoki kupon. Na stronie emitenta możemy znaleźć pełne skonsolidowane sprawozdanie finansowe za IIIQ2011. Spółka w dziewięciu miesiącach 2011 roku zarobiła netto niemal tyle samo, co w analogicznym okresie roku ubiegłego – odpowiednio 56,380 i 56,284 mln zł. Wskaźnik ogólnego zadłużenia (1) osiągnął względnie wysoki poziom 74,12% wobec 70,07% w roku ubiegłym. Niepokój budzi również niski wskaźnik pokrycia odsetek (3) (zaledwie 1,37 , w literaturze czasami podaje się, że wskaźnik ten powinien przekraczać poziom 2, a najlepiej aby był bliski 5). Porównując więc rentowność i zdolność do bieżącej spłaty zobowiązań spółki Multimedia choćby z opisywaną tydzień temu spółką MoBruk, papiery MMP0816 nie prezentują się zbyt interesująco.

Autor: Bartosz Wasilewski

(1) rentowność jest w tym przypadku równa oprocentowaniu, bo kupon będzie wypłacany rocznie.
(2) liczony jako suma zobowiązań do wartości aktywów.
(3) EBIT/koszt odsetek

P.S. A czy Ty polubiłeś już Wykresologię na facebook'u

czwartek, 24 listopada 2011

Szanse na rajd św. Mikołaja są niewielkie

Kilka dni temu ponownie zamknąłem, ze stratą, wszystkie pozycje w akcjach (o ich otwarciu pisałem tutaj). W moim portfelu znajdują się więc obligacje (te, o których pisałem tutaj oraz 2 dość ryzykowne papiery spółki Polsport) i trochę gotówki, która być może również przemieni się w obligacje. Stanie się tak niechybnie, jeżeli ostatnie dni listopada pokażą, że w grudniu nie będzie rajdu św. Mikołaja, czyli tradycyjnego wzrostu cen akcji na giełdach, spowodowanego m.in. zjawiskiem "strojenia okienek" (windows dressing)*. Jak na razie wszystko na to wskazuje. A oto najważniejsze argumenty przemawiające za tym, że dobrej końcówki roku nie będzie:

1. Kryzys dotyka coraz więcej państw Eurolandu. Najpierw była Grecja, potem Włochy** (głosowanie nad projektem cięć i wzrost rentowności ponad 7%), następnie Hiszpania (uplasowanie aukcji obligacji z rentownością powyżej 7%), wczoraj nieudana aukcja niemieckiego długu:


a dzisiaj informacja, że Fitch obciął rating Portugalii do poziomi BB- (śmieciowego)

2. Coś mi mówi, że wyniki planowanych stress testów banków amerykańskich nie będą zbyt wesołe. Wyniki te mają być po raz pierwszy jawne.

Co może sprawić, że w grudniu inwestorzy będą mieć jednak dobre humory? 

1. Z pewnością seria dobrych danych makroekonomicznych dotyczących wzrostu gospodarczego. Fajnie by było, gdyby eurozone udało się uniknąć recesji. Niestety, taki scenariusz jest po prostu mało prawdopodobny. Wszystkie wskaźniki, w tym wyprzedzające, jak PMI***, lecę w dół.

2. Obcięcie stóp procentowych. Tyle, że w grudniu nie będzie to miało większego znaczenia (koniec roku), a wiele banków centralnych już nie mają z czego ciąć (np. główna stopa ECB po ostatniej obniżce to zaledwie 1,25%). Stopy procentowe nie mają natychmiastowego przełożenia na koszt pieniądza, więc nawet gdyby RPP jakimś cudem obcięła polskie stopy, to reakcja rynku byłaby pewnie chwilowa i natychmiast zginęła w natłoku informacji z zagranicy.

3. Tak głębokie obsunięcie indeksów, że grudzień będzie akurat okresem korekcyjnych wzrostów. W tym scenariuszu DAX powinien spaść w okolice 5000 punktów, gdzie znajduje się psychologiczne wsparcie i mogłoby zarysować się drugie dno na wykresie:


Ten scenariusz, spośród trzech powyższych jest najbardziej prawdopodobny. Problem w tym, że w przypadku naprawdę szokujących informacji z Europy (np. informacji o opuszczeniu strefy euro przez Grecję, obniżeniu ratingu Francji itp.) DAX może z impetem przebić 5000 pkt i polecieć znacznie niżej...

Bartek Wasilewski

p.s. a czy Ty polubiłeś już Wykresologię na facebook'u? To bardzo przydatne uzupełnienie tego bloga, gdyż ciekawe informacje pojawiają się tam na bieżąco!
_________________________
* jeśli nie wiesz, co to jest strojenie okienek, przeczytaj w investopedii
Zapoznaj się też z ciekawymi badaniami dotyczącymi:
- rynku amerykańskiego (S&P500)
- rynku polskiego 1 i 2
** polecam fajną zabawkę wizualizującą zapadalność długu włoskiego, hiszpańskiego,  greckiego, irlandzkiego i portugalskiego od Thomson Reuters.
*** tutaj należy pamiętać, że wartości PMI poniżej 50 oznaczają już prognozę spadku PKB.

wtorek, 22 listopada 2011

Dlaczego mścimy się na rynku? (I dlaczego nie powinniśmy tego robić?)

Tym wpisem wracamy do dawno nieporuszanej tematyki psychologii inwestowania. Jest ona przydatna z dwóch powodów:
1) pozwala nam zrozumieć i zidentyfikować swoje błędy i unikać ich w przyszłości
2) pozwala nam zrozumieć często nieracjonalne decyzje, które poruszają rynkiem i mechanizmy tych ruchów.

Niniejszy wpis wpisuje się raczej w pierwszą kategorię...

Zaczynamy od prezentacji tego, co wypluwa wyszukiwarka z youtube.com po wpisaniu do niej "revenge mode"



Jakkolwiek to zabrzmi, większość indywidualnych inwestorów (szczególnie początkujących i szczególnie krótko- lub bardzo krótkoterminowych) postępuje w sposób podobny do bohaterów filmiku. Cóż - nie jest to zbyt finezyjne działanie i łatwo skończyć z rozbitym nosem. Nie tak powinnien wyglądać trading! 

W literaturze psychologii inwestowania, działanie takie nazywane są właśnie "revenge mode". Trader, który właśnie stracił sporo pieniędzy, albo traci systematycznie nieduże kwoty (od dawna nic nie zarobił) może wpaść w "tryb zemsty" i zawierać coraz więcej i więcej coraz krótszych transakcji, tracąc kontrolę nad swoimi inwestycjami i racjonalny ogląd rynku, próbując odegrać się na rynku za to, że surowo go ukarał i udowodnić za wszelka cenę, że potrafi być dobrym traderem. Mechanizm dość prosty i założę się, że wielu z Was czegoś podobnego w życiu inwestorskim doświadczyło i straciło przez to sporo pieniędzy.

Jest to jeden z powodów, dla których odradzam uczenie się tradingu/inwestowania na rachunkach demonstracyjnych. Zabawa, brak poczucia inwestowania prawdziwych pieniędzy, wysokie kwoty na takich rachunkach (mało kto zaczyna prawdziwe inwestowanie z 100 000 USD na kocie!) sprawiają tylko, że nabywamy dodatkowe złe nawyki, które później powtarzamy, mimowolnie, gdy gramy już na prawdziwych pieniądzach. Zdecydowanie lepszym pomysłem jest nauka tradingu na małych, ale realnych pieniądzach.

Mszczenie się na rynku często prowadzi do łamania najbardziej podstawowych zasad inwestycyjnych. Nie tylko odchodzimy od swojego własnego planu inwestycyjnego, ale zaczynamy "walczyć z trendem", zawierać transakcje mimo braku wyraźnego sygnału albo przy niekorzystnym wskaźniku potencjalny zysk-ryzyko. Nietrudno domyślić się, w jaki sposób wpływa to na stan naszego rachunku inwestycyjnego...

Jak bronić się przed włączaniem "revenge mode"? Bardzo prosto. Zbudować swój własny zestaw zasad (system inwestycyjny) i trzymać się ich, niezależnie od sytuacji rynkowej. System taki powinien być wszechstronny i zmieniany tylko w przypadku nowych, trwałych trendów na rynku. Decyzje takie z pewnością nie powinny być podejmowane pod wpływem chwili, zaraz po otwarciu notowań itd., ale powinny być przemyślane i przetestowane na danych z przeszłości. Może dobrym rozwiązaniem byłoby zaprojektowanie automatycznego lub półautomatcyznego systemu transakcynego?


p.s. a Ty, czy już polubiłeś Wykresologię na facebook'u?

poniedziałek, 21 listopada 2011

Magazyn bez nazwy - polecenie

Niniejszym zachęcam Czytelników do regularnego odwiedzania miejsca w sieci o roboczej nazwie "Magazyn bez nazwy", gdzie będę pisał cotygodniowe komentarze z rynku obligacji korporacyjnych CATALYST. Pierwszy taki raport, jest już na stronie.

Sam projekt ma na celu systematyczną analizę bardzo różnych rynków finansowych (akcje [New Connect!], obligacje [skarbowe, korporacyjne], waluty [w tym analiza makroekonomiczna] i nie tylko) i jest warty uwagi choćby ze względu na bardzo ciekawą ekipę redaktorów i redaktorek, których udało się zgromadzić Jankowi Jęczmykowi. Także polecam bardzo serdecznie!

środa, 2 listopada 2011

Grecja: czy to dobrze czy to źle?

Witajcie!

Mimo, że nie chciałem komentować sytuacji w Grecji (nóż się w kieszeni otwiera!), to jestem do tego zmuszony (zresztą już drugi raz). Niestety, chcemy tego czy nie, to właśnie dziejące się w tej chwili wydarzenia będą miały wpływ na rynki finansowe w najbliższym... hm... dziesięcioleciu? A może i dłużej, gdyby euro rzeczywiście padło.

Termin "starożytne ruiny" nabiera nowego znaczenia...

Od uchwalenia "planu pomocowego" (który to już z kolei) dla Grecji zakładającego redukcję długu prywatnego o 50% i 100 miliardów kieszonkowego, komentatorzy prześcigali się w jego krytyce. I rzeczywiście, trudno było mówić o przełomie, choć z pewnością europejscy politycy kupiliby trochę czasu potrzebnego na zbudowanie solidnej konstrukcji funduszu stabilizacyjnego. Już zaczęły się rozmowy o jego finansowaniu zewnętrznym (Chiny) na razie raczej sondażowe (bo Państwo Środka miało objąć tylko niewielką część papierów wyemitowanych na podstawie funduszu stabilizacyjnego) ale o dużej doniosłości politycznej i historycznej.

Tymczasem jednak rząd grecki zrobił wszystkim niespodziankę. Otóż ogłosił, że wcale kasy z Unii nie chce! Zdziwienie, i rynków, i polityków Unii było wielkie, choć tak naprawdę, powinniśmy być na to przygotowani. Wspomnę tylko wpis Izabelli Kamińskiej na jej blogu w Financial Times o greckim wodzeniu za nos MFW:

źródło: http://blogs.reuters.com/felix-salmon/2010/03/18/greek-bailout-chart-of-the-day/
Co z tego całego zamieszania wynika?  

Primo, istnieją poważne wątpliwości, czy referendum w ogóle się odbędzie. Najpierw 3/5 greckich parlamentarzystów musi się na to zgodzić, a chyba nie mamy wątpliwości, że o zgodę na cokolwiek w Grecji ostatnio bardzo trudno. 

Secundo, gdyby referendum się odbyło, jego wynik nie będzie raczej zaskakujący...

Tertio, wobec powyższego, ważniejsze od referendum będzie głosowanie w sprawie wotum zaufania dla premiera Papandreu i jego rządu.Moim zdaniem plan rządzących jest prosty - niech opozycja przejmie stery rządu i męczy się z tym bałaganem, niewypłacalnością, powrotem do drahmy, recesją, planem oszczędnościowym. Wszystko to jest bowiem nieuniknione. 

Zapytajmy, jaką alternatywę względem bankructwa ma Grecja? Oszczędności, które mają zredukować dług publiczny do 2020 roku do poziomu... 120% PKB (w optymistycznym wariancie)? Spłacanie długów przez kolejne dziesięciolecia, podczas gdy społeczeństwo będzie paliło samochody i wieszało polityków na suchych gałęziach. Serio, im naprawdę na tym nie zależy. Już chyba lepiej zacisnąć zęby i za kilka lat powrócić do prosperity, ale już bez bagażu zadłużenia. Przykład Argentyny jest bardzo kuszący:

Źródło: http://articles.businessinsider.com/2011-03-28/markets/30057442_1_currency-board-european-central-bank-greece
To Unia jest tą, która na problemach Grecji traci najwięcej, nie sama Grecja. Jednak występuję z tezą, będącą odpowiedzią na pytanie tytułowe: Jak najszybsze bankructwo i opuszczenie strefy euro prze Grecję leży w interesie Unii oraz samej eurozone. Dlaczego?

1) Grecja to gospodarka peryferyjna ze wszystkimi tego konsekwencjami (w tej sytuacji raczej pozytywnymi) nie mająca wielkiego wpływu na sytuację gospodarczą w innych państwach. Pewnie - jej bankructwo mogłoby pociągnąć poważne problemy dla europejskich banków i konieczność ich dokapitalizowania. Jednak taka potrzeba i tak prawdopodobnie zajdzie, a wydawanie pieniędzy na nacjonalizację banków może być niezłą inwestycją (jak pokazał przykład amerykański), lepszą z pewnością niż pompowanie ich do Grecji.

2) Prawdziwym problemem są Włochy, Hiszpania i (w mniejszym zakresie) Portugalia. Zadaniem dla strefy euro jest przekonanie tych państw do drakońskich oszczędności zanim sytuacja będzie równie poważna co w Grecji. Przykład Hellady która wychodzi ze strefy euro i wpada w kilkuletnią recesję powinien podziałać na nie mobilizująco. Oczywiście, takie wydarzenie pociągnęłoby pewnie recesję w całej strefie euro (choćby ze względu na skokowy wzrost awersji do ryzyka), co uczyniłoby program oszczędności bardziej problematyczny, ale zadajmy sobie pytanie: Czy ratowanie Grecji za wszelką cenę naprawdę uchroni nas przed recesją?


wtorek, 1 listopada 2011

Dlaczego opłaca się inwestować zgodnie z cyklami?

Dzisiejszym wpisem powracamy do serii Dlaczego? Czyli spis giełdowego FAQ. Może to przywróci większy ruch na blogu:)

"Normalnym" ludziom 1 listopada kojarzy się z Dniem Wszystkich Świętych. Inwestorzy jednak rozpoznają ten dzień jako dobry moment do powrotu na rynek akcji. Powszechnie znana jest bowiem zasady: sell in May and go away czy Haloween Effect. Wielu traktuje je raczej jako ciekawostkę, choć istnieje wiele argumentów za tym, że okres od listopada do kwietnia jest zdecydowanie lepszy dla rynku akcji niż okres maj – październik.


Najpoważniejszym jest empiria. Wystarczy krótki rzut oka na poniższy wykres, aby przyznać, że "coś w tym jest":

Wykres ten znalazłem swego czasu pod linkiem podanym przez APP Fund

Różnica w efektywności inwestora "majowego" (B) a "listopadowego" (A) jest porażająca. Dlaczego więc tak wielu inwestorów traktuje cykliczność z przymrużeniem oka? Wydaje mi się, że jest tak dlatego, że większość z nich ma krótki albo bardzo krótki horyzont inwestycyjny. Tymczasem, aby osiągnąć taką przewagę jaką widzimy na wykresie powyżej trzeba wiele cierpliwości. Poza tym, nie każdy rok okazuje się być zgodny z cyklem półrocznym. Bywa, że i w okresie pięcioletnim, przewaga "listopada" nad "majem" nie występuje. 

Zobaczmy, jak prezentowały się wyniki w ostatnich czterech latach* indeksu WIG**


Widzimy, że okresy listopad-maj były korzystniejsze dla inwestora (mniejsza strata, niższe odchylenie standardowe będące miarą ryzyka) niż maj-listopad. Biorąc jednak pod uwagę jeden tylko sezon 2008/2009 wynik jest diametralnie inny! listopad-maj stracił wtedy 1,51%, a maj-listopad zarobił 37,40%, czyli najwięcej spośród wszystkich ośmiu badanych okresów!

Wnioski pozostawiam Wam, drodzy czytelnicy :)

_________
* cztery lata to, nota bene, kolejny cykl, w USA, zwany prezydenckim (w Polsce występuje z mniejszym natężeniem).

** WIG jest w tym przypadku lepszym wskaźnikiem niż WIG20, bo ten ostatni jest indeksem "odcinającym" dywidendy. To zaburzałoby wyniki, jako, że większość dywidend jest wypłacana właśnie w okresie maj-listopad, a to powodowałoby, że ten okres wypadałby relatywnie gorzej niż listopad-maj

wtorek, 25 października 2011

Portfel obligacji

Dość szybko po tym, jak obiecałem, przedstawiam skład mojego portfela obligacji CATALYST:

Odpowiednio: Gant Development, Internet Investment Fund, Organika S.A., Navi Group


co rzuca się w oczy jako pierwsze? Krótki okres do wykupu większości obligacji. Najdłuższy okres do wykupu kończy się we wrześniu 2012 roku. Na takiej decyzji zaważyło kilka czynników. 

* Po pierwsze, bessa na rynku akcji nie będzie trwała wiecznie i wcale nie mam ochoty zamrażać swoich pieniędzy na tak długo. 
* Po drugie, te obligacje mają wyższą płynność niż te z długim okresem wykupu. Niestety, płynność, a raczej jej niedobór to wciąż największa chyba bolączka rynku CATALYST... powoduje tez ona, że zwykle uzyskujemy niższą rentowność, niż wynikałoby to z samego oprocentowania. 
* Po trzecie, minimalizuje to ryzyko stopy procentowej. Co prawda większość (wszystkie prócz ORK0712) obligacji jest oprocentowana zmiennie - w oparciu o WIBOR 3M lub WIBOR 6M, ale stawki te nie zawsze odzwierciedlają dobrze np. inflację, której wzrost wciąż nam zagraża. 
Sam dobór spółek był trudny. Nie ukrywam, że największą wagę w decyzji odgrywało oprocentowanie. Drugim ważnym czynnikiem był rodzaj działalności przedsiębiorstwa i jego osiągnięcia. Niestety, obowiązki informacyjne emitentów obligacji są ograniczone i nie dotarłem do większości sprawozdań finansowych...

Ważna przy wyborze obligacji do portfela jest też wysokość skumulowanych odsetek. Trzeba je bowiem zapłacić zbywcy obligacji razem z samą ceną netto za obligację. Rodzi to pewne niedogodności podatkowe.


Najlepiej wytłumaczyć to na przykładzie:

Jeżeli obligacja skumuluje odsetki w wysokości 10 zł, a my ją kupimy, zapłacimy 110 zł. Przy wypłacie odsetek dostaniemy ich całość za dany okres odsetkowy (a nie za czas posiadania obligacji) czyli np. 15 zł przy oprocentowaniu 15%. Wszystko wydaje się więc w porządku, ale zwróćmy uwagę, że na kuponie zarobimy zaledwie 15-10=5 zł, a podatek belkowy zapłacimy od 15 zł, czyli 2,85 zł. Efektywna stopa podatkowa wynosi więc 2,85/5 = aż 57%! Dlatego najlepiej kupować obligacje bez skumulowanych odsetek lub z niską ich wartością. W sytuacji odwrotnej zaś - sprzedawać tuż przed wypłatą kuponu (otrzymamy odsetki skumulowane od kupującego, a podatek zapłaci on :) ). Oczywiście, na dobrze działającym rynku ten niuans powinien znaleźć odzwierciedlenie w cenie, ale na tak niepłynnym rynku jak CATALYST, nie jest to takie pewne...

Na szczęście GPW ułatwia nam życie, prezentując taką oto tabelkę:

http://gpwcatalyst.pl/instrumenty_notowane

Warto też przeglądać tabele odsetkowe. Dzięki niemu znamy daty przyznania prawa do odsetek i ich wypłaty (daty te mogą się znacznie różnić!).

poniedziałek, 24 października 2011

Wszystko od nowa

Jak widzicie, na blogu jest sporo zamieszania, wprowadzonego przez nową funkcję w bloggerze - widoki dynamiczne. Przez jakiś czas taki właśnie był na tym blogu, ale zdecydowałem o powrocie do widoku klasycznego, bo w tamtym nie były wyświetlane żadne widgety. Niestety wszystkie te zmiany zrujnowały założenia wizualne i kolorystykę bloga, więc wygląda on jak wygląda. Mam nadzieję, że chwilowo.

Całe to zamieszanie jest jeszcze spotęgowane poważnymi zmianami w moim prywatnym portfelu. Przez ostatni czas miałem dużo zajeć, które spowodowały przerwę w inwestowaniu i prowadzeniu bloga. W zwiazku z pewnymi wypływami i wpływami gotówki z i do portfela, a także dość znacznej zmianie strategii inwestycyjnej , można śmiało rzec, że zacząłem wszystko od nowa.

Jeżeli chodzi o portfel, to przede wszystkim dominują w nim teraz obligacje korporacyjne. Powody trzymania się z daleka (na razie) od rynku akcji wyjaśniałem już wcześniej, a sytuacja niewiele się zmieniła. Wciąż nierozwiązany problem - już nie Grecji lecz całej strefy euro - musi kłaść się cieniem na zwroty z akcji, zwiększając również ryzyko/zmienność na rynku.

Niemniej zdecydowałem się spróbować partycypować w ostatnim ruchu wzrostowym, który zresztą, jak sądzę, nie potrwa długo. Zainwestowałem w sprawdzoną spółkę defensywną - Tauron. W ostatnich dniach wykazuje ona ciekawą tendencję - bywa, że ma ujemną korelację z WIG20:




To kolejny dowód na to, że czasy są niespokojne. Inwestorzy potrafią podczas jednej sesji zmieniać alokację w ten sposób, że wycofują pieniądze z bardziej ryzykownych spółek (LTS, KGH) i lokują je w spółki takie jak Tauron, albo odwrotnie. Rynek żyje spekulacjami na temat wypowiedzi polityków i innych równie nietrwałych czynników, których znaczenie może trwać tylko jedną sesję, albo nawet kilka godzin.

To powoduje, że akcje TPE mogą nieznacznie spadać mimo wzrostów indeksu  i odwrotnie, rosnąć lub pozostawać stabilne gdy indeks nurkuje. Taka stabilność jest dla mnie bardzo kusząca w niespokojnych czasach.

Niemniej, akcje TPE stanowią tylko nieznaczną część portfela. Większość - to obligacje korporacyjne. Jakie wybrałem i dlaczego, opiszę następnym razem. Dziś dodam tylko, że na spekulację akcyjną zostawiłem sobie dwa "pakiety" gotówki. Przez "pakiet" rozumiem minimalną wartość zlecenia, przy której prowizja maklerska jest już ustalana jako procent transakcji, a nie jako minimalna wartość. (przy prowizji 0,25% i minimalnej 3 złote, "pakiet" to 1200 zł). Na razie czekają na dogodne okazje spekulacyjne :)

pozdrowienia!

czwartek, 20 października 2011

Przerwa się przeciąga

Witam,

wiele dni upłynęło od poprzedniego posta i wielu czytelników zaczęło się niecierpliwić. Otóż przygotowuję się do egzaminu maklerskiego i nie mam czasu na hobby jakim jest ten blog. Obiecuję jednak poprawić się już po 23 października, kiedy odbędzie się egzamin.

Za to już dziś duże zmiany wizualne na blogu - jak Wam się podoba taka forma? Działy są pogrupowane pod rozwinięciem "Pages" a wszystkie wpisy, chronologicznie są dostępne z lewej strony jednym kliknięciem :)

Wszystko działa też zdecydowanie szybciej!

pozdrawiam

czwartek, 22 września 2011

I po przerwie, choć bez powrotu

 Witam!

Miesiąc przerwy w inwestowaniu, który ogłosiłem w poprzednim wpisie właśnie minął. Raczej nie miałem problemu z dotrzymaniem złożonej samemu sobie obietnicy, bo przez ten czas rynek nie rozpieszczał inwestorów. Dziś po raz kolejny indeksy się czerwienią. Moim zdaniem czeka nas jeszcze kilka miesięcy bessy na rynku akcji. Wobec tego nie mam specjalnej ochoty na kupowanie instrumentów udziałowych. 

Formowanie się trójkąta opadającego po dynamicznych spadkach nie wróży niczego dobrego. Proszę zwrócić uwagę na bardzo niską liczbę otwartych pozycji - widać, że optymistów brak. Alternatywą dla pogłębieniem spadków byłby długotrwały trend boczny, który w warunkach wysokiej inflacji oznacza realne straty na inwestycji. Co więcej, z uwagi na bardzo niekorzystne otoczenie makroekonomiczne, spodziewam się raczej dalszych spadków, szczególnie wśród dużych spółek.

Postanowiłem więc bliżej przyjrzeć się świeżemu jeśli chodzi o Polskę rynkowi obligacji korporacyjnych CATALYST. 


Bolączką tego rynku jest bardzo niska płynność. Wbrew pozorom inwestowanie w obligacje nie jest też takie proste. Trzeba pamiętać o niuansach związanych z narosłymi odsetkami i podatkami. Aby policzyć rentowność inwestycji, od oprocentowania kuponu trzeba odjąć koszty prowizji maklerskiej* oraz podatek Belki, który jest tutaj, podobnie jak w przypadku dywidend płacony przez biuro maklerskie (a więc wydatek związany z kupnem obligacji a także prowizja nie jest kosztem uzyskania przychodu).

Zainteresowałem się obligacjami spółek Organika oraz Navi Group. Pierwsza to spółka produkcyjna (pianki przemysłowe) druga - finansowa. I tutaj od razu pojawia się problem. Nie są to spółki publiczne, a wiec dostęp do raportów finansowych jest ograniczony. Z pewnością nie znajdziemy ich na stronie emitenta. Do dyspozycji mamy tylko noty informacyjne, które czasami są rzetelne, a czasami mniej - w dodatku nie są aktualizowane i w przypadku choćby Organiki - zawierają dane z 2009 roku. Brak twardych danych finansowych (bilansu, CF, RZiS) to poważny problem, bo w przypadku obligacji ryzyko jest mierzone prawdopodobieństwem bankructwa.
Może Czytelnicy mają jakieś doświadczenia z rynkiem CATALYST? Czekam na dyskusję :)

Pozdrawiam

____________________
* Przykładowo eMakler 0,25%, Alior 0,19% XTB 0,15%

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Czy potrafisz zrobić miesięczną przerwę?

... czyli dlaczego granie na giełdzie jest podobne do hazardu?

"If the urge to trade is so strong that you cannot stay away from the action for a month, then it is time to visit your local chapter of Gamblers Anonymous" - przeczytałem w książce A. Eldera - psychiatry, który jednocześnie odnosi sukcesy w edukacji inwestorów (nie wiem jak idzie mu w rzeczywistym tradingu...).

Pomijając kwestię wartości wszystkich złotych rad, których udzielają najróżniejsi guru na niezwykle drogich i niezwykle nieprzydatnych seminariach, warto zastanowić się przez chwilę nad tym zdaniem.

Czy rzeczywiście potrafiłbyś odpuścić sobie grę na giełdzie/forex'ie/kontraktach przez miesiąc?

To niezwykle ważne pytanie, bo pozwala odpowiedzieć, czy jesteś uzależniony od giełdy, ściślej - czy inwestujesz na niej, czy po prostu sprawia Ci przyjemność podejmowanie ryzyka. Jeżeli to drugie - to nie różnisz się wiele od zwykłego hazardzisty, a Twoja platforma, to po prostu wirtualne kasyno. 

Spadki na giełdzie i niepewność co do dalszego rozwoju sytuacji (argumentów za wzrostem jest mniej więcej tyle samo, co za spadkami) to dobra okazja, aby odpowiedzieć sobie na to pytanie. Jedynym sposobem jest oczywiście miesięczna przerwa. Sam postanowiłem właśnie tak postąpić.

Sprzedałem wszystkie akcje już jakiś czas temu - a teraz - przez miesiąc nie loguję się do swojej Sidomy.

Pozdrowienia i zachęcam do podobnego "sprawdzianu", niekoniecznie w tym momencie.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...