wtorek, 28 lutego 2012

Facebook IPO: czy to dobry interes?

Inwestujesz na własne ryzyko! Treść poniższa nie ma charakteru rekomendacji!

Piekąc dwie pieczenie przy jednym ogniu - zastanowimy się, czy warto kupić akcje w ofercie publicznej lub od razu po debiucie, ale również spróbujemy odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego ludzie płacą za coś więcej, niż jest to warte?

źródło: mashable.com
Ostatnio na którymś z wykładów usłyszałem fajne powiedzonko: Nie zawsze dostajesz to, za co płacisz, ale zawsze płacisz za to, co dostajesz. Pasuje jak ulał do oferty publicznej Facebook'a. Z jednej strony słyszymy, że facebook jest skazany na sukces, bo to firma-fenomen, która zmieniła Internet i tak dalej, ble ble ble. Wszyscy którzy przesiadują godziny "na fejsie" wiedzą o co chodzi.

Z drugiej strony pojawiają się wątpliwości: w jaki sposób facebook może generować przychody? Na razie chyba przede wszystkim z reklam. Tymczasem co jakiś czas pojawiają się głosy, że reklama na facebook'u jest mniej efektywna niż np. w Google, jest droga i nieumiejętnie używana, może przysporzyć więcej problemów niż korzyści (użytkownicy wchodzą na facebook z powodów społecznych, agresywna reklama tylko ich wkurza). Dyskusyjna jest możliwość osiągania stałej dynamiki przychodów/zysków przez Facebook, co w konsekwencji zaburza wycenę tej spółki. 

Tymczasem sama wycena jest bardzo wysoka. Nie chcę wchodzić tutaj w szczegóły wyceny, bo nie mam do tego ani czasu, ani wystarczających kompetencji. Chciałbym tylko zasygnalizować  problem, z którym spotykamy się na giełdzie częściej niż nam się wydaje. Mianowicie, nie trzeba zawsze kupować tanio, aby drogo sprzedać. Można przecież kupić drogo, a sprzedać jeszcze drożej. Wszyscy spekulanci doskonale znają grę w gorącego ziemniaka - o ile nie będziemy tymi, którzy zostaną z ziemniakiem w dłoni (czyli tymi, którzy kupią na szczycie) - to zabawa będzie przednia.

I dlatego właśnie uważam, że debiut facebook'a będzie udany, choć sam, z różnych względów, nie stawiam na to pieniędzy (z tego co słyszałem są pewne możliwości uczestniczenia w ofercie dla polskich inwestorów (?)). W chwili debiutu do zakupów ruszy milionowa rzesza użytkowników, którzy być może nawet nie chcą "inwestować" w projekt, ale chętnie kupią akcje choćby z sentymentu. Skoro będzie kupować ulica, to instytucje to pociągną tak długo, aż zabraknie paliwa dla dalszych wzrostów. Wtedy ci lepiej poinformowani zaczną sprzedawać... resztę historii doskonale znamy.

Nie tyle więc wycena fejsa ma znaczenie, co poziom emocji, jaki towarzyszy i będzie towarzyszyć tej emisji. 

P.S. Skoro jesteśmy już w temacie facebook'a - czy już polubiłeś stronę Wykresologii na facebook'u? Zapewniamy ciekawe wykresy i linki. Polecam!

wtorek, 21 lutego 2012

LTRO: Szaleństwo luzowania - pora uciekać z rynku akcji?

Znużonym tematyką luzowania ilościowego obiecuję, że w następnych wpisach postaram się trochę zmienić temat. Teraz jednak jeszcze kilka słów o wpływie zwiększenia podaży pieniądza na rynki. 

Niektórzy wytrwali czytelnicy tego bloga może pamiętają, jak kiedyś pisałem dlaczego warto być niedźwiedziem, gdy inni obstawiają wzrost*. Ten wpis będzie zawierał podobne konkluzje - ale po kolei.

Na początku stycznia narzekałem, że temat LTRO jest niesłusznie pomijany przez polskie media, podczas gdy już wówczas było wysoce prawdopodobne, że będzie kluczowy dla rozwoju sytuacji na rynkach w najbliższym okresie (tak się stało). Obecnie temat jest już znacznie szerzej obecny w polskojęzycznym Internecie (a może po prostu ja jestem bardziej wyczulony?):

# sprawy szeroko komentuje Kryzys blog (chłopaki i dziewczyny od Instytutu Misesa)
# dużo pisze o tym blog stoję i patrzę (przykład: poniedziałkowy wpis)
# Google podpowiedziało mi też, że pisał o tym ciekawy blog na-plus.
# ostatnio też media bardziej masowe:

Podejrzewam, że im bliżej 29 lutego, tym więcej tego typu publikacji będzie się pojawiało. W Internecie anglojęzycznym, już o dawna była ich cała masa, a ostatnio jest ich coraz więcej. Oczywiście, pompowanie kasy** w rynek jest świetną informacją dla krótkoterminowych graczy na rynkach akcji, więc indeksy rosną jak na drożdżach:

dane: stooq.pl
Właśnie dlatego, że temat zaczyna być podgrzewany w coraz to większej licznie miejsc, a światowi gracze, jak wyraził się Puls Biznesu "rynki akcji grają pod LTRO jak wcześniej pod QE2", to uważam, że zbliża się dobry moment na ewakuację z tego rynku. Znaną prawdą giełdową jest bowiem, że większość zawsze się myli, a wkrótce, gdy już wszyscy zajmą długie pozycje, rynek będzie musiał spaść. I to z hukiem. 

Proszę nie zrozumieć mnie źle. Paliwa do wzrostów cen akcji jest bardzo dużo, 29 lutego mamy przecież kolejne LTRO, czyli darmową kasę dla wszystkich chętnych. Rajd może potrwać jeszcze dość długo, co najmniej miesiąc (to tylko moje założenie - pamiętaj, że Ty inwestujesz na własne ryzyko!) a w zwyżce warto uczestniczyć, bo może być dynamiczna. Chodzi tylko o wzmożenie czujności, i świadomość, że ogólnoświatowe szaleństwo ma sztuczne ("wirtualne") podstawy. I że bynajmniej problem Portugalii, Włoch, a tym bardziej Grecji***, nie zostały rozwiązane!.

_______________
* W tym kontekście przypominam też wpis dlaczego warto kupować, gdy giełda spada.
** A trzeba przecież pamiętać, że luzowanie to już ogólnoświatowa histeria. Luzuje USA, luzuje EBC, luzuje Wielka Brytania, luzuje Japonia, luzują Indie, a nawet takie giganty jak Węgry.
** Uchwalenie planu ratunkowego (który to już z kolei) niewiele zmienia. Ba, IMHO jest dużym błędem, a sytuacja za kolejne pół roku lub rok będzie znowu tylko gorsza. Grecja, prędzej czy później, przy czym lepiej prędzej niż później, zbankrutuje, wyjdzie ze strefy euro, zdewaluuje drachmę i powoli odzyska konkurencyjność. Pytanie, czy instytucje finansowe zdążą do tego czasu przygotować swoje bilanse na ten upadek.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Chińskie luzowanie

Niniejszy tekst zacząłem pisać kilka dni temu, i wtedy nosił on tytuł roboczy: Chińskie mini-luzowanie. Z biegiem dni godzin zmienił się na: Chińskie (mini)luzowanie, wreszcie na Chińskie luzowanie. Rzeczywistość zmienia się tak szybko, że nawet tak błyskawiczna forma komunikacji jak wpis blogowy szybko się dezaktualizuje. Parę z moich "prognoz" niżej opisanych właśnie się sprawdziło - Chińczycy rozpoczęli luzowanie od obniżenia stopy rezerw obowiązkowych.

Od dłuższego czasu narzekam na blogu o złych konsekwencjach stosowania polityki luzowania ilościowego (czy też quasi-luzowania jak chcą niektórzy) w Europie (LTRO). W skali globalnej składa się ono na znacznie szerszą akcję luzowania - przecież wszystko zaczęło się od gigantycznych zakupów Bena Bernanke i FED, gdzie mówi się już o trzeciej rundzie spektaklu. "Luzują" również Japonia i Wielka Brytania. W pewnym sensie również niektóre kraje BRIC (poprzez obniżki stóp, których nie boją się nawet najbardziej zagrożone inflacją Indie). Ogólnie: "Każdy luzuje jak może"*.

No właśnie - jak w całym tym zamieszaniu prezentują się decyzje Państwa Środka? Wydaje mi się, że to właśnie Pekin będzie w najbliższych miesiącach głównym rozgrywającym w globalnej rozgrywce płynnościowej, jako, że inni duzi gracze - USA i UE - nie mają już kart w ręku...

źródło: malypodroznik.pl
W ostatnim czasie Chiny były traktowane jako ostoja zacieśniania polityki pieniężnej i przeciwstawiane ekspansji monetarnej FED. Chińska gospodarka od wielu lat rozwija się niezwykle szybko, co oznacza, że trzeba obchodzić się z nią jak z jajkiem. FED i EBC nie muszą aż tak bardzo obawiać się inflacji, bo środowisko w którym działają jest recesyjno-deflacyjne. People's Bank of China (a nie Bank of China, który jest zupełnie inną instytucją!) z kolei musi z luzowaniem bardzo uważać, bo wywołać inflację w Chinach jest bardzo łatwo, a ta może skonsumować cały wzrost gospodarczy. Tymczasem Chiny, aby przetrwać jako motor światowej gospodarki, muszą rozwijać się cały czas dynamicznie, bo tylko w ten sposób można kontrolować jej strukturalne słabości - niedoinwestowanie w wielu prowincjach poza wielkimi miastami, rozwarstwienie społeczne, problem biedy itd.

Co jednak istotne, globalna "wojna płynnościowa", jak się wydaje, zmusi i Chińczyków do wejścia na ścieżkę ekspansywnej polityki monetarnej. Co przemawia, moim zdaniem, za takim scenariuszem:

1) Chiny już raz w ostatnich latach przechodziły okres silnego luzowania ilościowego - wraz z kryzysowym pakietem stymulacyjnym z 2008 roku. Nie spowodowało to skokowego wzrostu inflacji i ostatecznie nie skrzywdziło chińskiej gospodarki, wbrew obawom wielu ekspertów.

2) Wraz ze spadkiem popytu zagranicznego, Chiny, aby utrzymać poziom wzrostu PKB, będą musiały stymulować inne jego składowe. Biedne społeczeństwo chińskie nie jest jeszcze gotowe na wzrost konsumpcji własnej (popytu krajowego). Pozostają więc, stosunkowo łatwe do stymulacji i sprawdzone w chińskich warunkach - inwestycje. To oznacza dalsze pompowanie bańki na rynku nieruchomości, co skończy się z pewnością źle - ale jeszcze nie teraz.

3) Chińska inflacja rośnie, i to bardziej, niż zakładano - w styczniu 4,5% R/R wobec konsensusu 4,1%. Niektórzy od razu zakrzyknęli, że oznacza to koniec nadziei na rychłe luzowanie w Chinach. Pamiętajmy jednak, że jeszcze w połowie 2011 roku, kiedy kończył się cykl podwyżek stóp w Chinach, dynamika inflacji R/R przekraczała 6%.



CPI w Chinach źródło: stooq.pl niestety, to maksymalny zakres danych jaki udało mi się "na szybko" znaleźć. Starsze dane, choć równie ciekawe i bardziej szczegółowe w raporcie BGŻ.
4) Pewne elementy luzowania zostały już wprowadzone: porównaj mało komentowany, ale doniosły, prikaz rolowania długu przez banki lokalne. Nazwany, bardzo słusznie moim zdaniem, w niektórych mediach zachodnich - mini-luzowaniem.

p.s zapraszam do uczestnictwa w ankiecie z prawej strony bloga (na samej górze): jakie działy/tematy powinny być rozwijane na wykresologii?
 
__________________
* a, jako że w przyrodzie nic nie ginie, pieniądze odnajdują się na rynku towarowym :)

sobota, 18 lutego 2012

Bieżąca analiza: Tauron

Wciąż jestem posiadaczem paru akcji Tauronu (TPE). Wiem, wiem , bardzo zachowawczo, ale ze względu na kilka czynników, taką strategię przyjąłem ostatnio w swoich inwestycjach.

Jego (TPE) kurs wciąż pozostaje słabo skorelowany z WIG20, który ostatnio spadał, podczas gdy Tauron nieznacznie rósł (zgodnie z moim "planem" nadrabia dyskonto).

źródło: stooq.pl

Jednak analiza techniczna sytuacji na samym Tauronie, pozostawia mieszane uczucia:

program Metastock
Moja notatka z dziennika trader'a: Kurs delikatnie przebił linie trendu spadkowego (wybicie z trójkąta? Wówczas zasięg wzrostów to 6,38), ale niezbyt przekonująco. Wolumen niczego nie potwierdza. Możliwe też że wciąż jesteśmy w długim klinie po spadkach z sierpnia. Kolejne zagrożenie dla wzrostów to strefa 38% zniesienia Fibo od czerwca 2011. RSI nie potwierdza nowego szczytu. Zachęcająco wygląda za to ADX. Wciąż trzymam pozycję (już około miesiąc).

A co Wy o tym sądzicie?
Dziękuję za każdą opinię :)

poniedziałek, 13 lutego 2012

GNT0312 dlaczego spada?

DISCLAIMER: Opinie przedstawione w tym wpisie są odbiciem prywatnego zdania autora i w żadnym wypadku nie stanowią zachęty do podejmowania jakichkolwiek decyzji inwestycyjnych. Inwestujesz na własne ryzyko i własną odpowiedzialność!

Zauważyłem, dzięki usłudze Google Analytics, że ostatnio sporo osób trafiło na mój blog poszukując w google odpowiedzi na pytanie: "GNT0312 dlaczego spada?" Postanowiłem wyjść naprzeciw ich ciekawości i spróbować na nie odpowiedzieć...


O sytuacji finansowej Ganta pisałem już wcześniej, w jednym z raportów cotygodniowych (które w ostatnich tygodniach - sesyjnych - były zawieszone). Sytuacja zbyt wiele się nie zmieniła, a raczej, nie dysponujemy nowymi danymi i pewnie do terminu wykupu obligacji GNT0312 dysponować nie będziemy. Mowa o danych finansowych, ale wciąż możemy śledzić bieżące komunikaty i wiadomości dotyczące tej spółki (gdyż Gant jest notowany na giełdzie) przekazywane za pomocą systemu ESPI.

Dowiadujemy się z nich m.in. że Gant skupuje akcje własne w celu umorzenia i wykupił obligacje na 15 mln zł. Znaczy to że pozbywa się gotówki z kasy firmy, ale znaczy też, że gotówkę tą posiada i spłaca zobowiązania wobec akcjonariuszy (buy-back) i obligatariuszy. To z pewnością pozytywna informacja dla posiadaczy GNT0312. Jednak w tym przypadku skala operacji jest znacznie większa - GNT0312 ma wartość łączną 28,85 mln zł, a w marcu zapada jeszcze 15 mln zł długu publicznego Ganta [GND0312]. Może to rodzić pewne obawy obligatariuszy co do zdolności dewelopera do spłaty tych zobowiązań.

Moim zdaniem jednak - obawy nie powinny być zbyt duże. Większość deweloperów jest mocno zlewarowana, a finansowanie inwestycji za pomocą długu jest normalne w tej branży. Spore zadłużenie Ganta nie jest więc, jak sądzę odpowiedzią na pytanie, dlaczego cena rynkowa jego obligacji utrzymuje się poniżej wartości nominalnej (co, jak sądzę, wzbudziło niepokój czytelników).

Otóż osobiście wiążę ten fakt raczej z bliskością terminu wykupu obligacji. Inwestorzy zawsze będą chcieli przerzucić ryzyko niewypłacalności na inne podmioty, jak najbliżej terminu wykupu - zainkasować odsetki i nie martwić się o ewentualny default. Dodatkową motywacją jest możliwość optymalizacji podatkowej. Podatek płaci ten, kto otrzyma odsetki. Inwestor który sprzeda obligację tuż przed terminem płatności kuponu zgarnie odsetki narosłe (od drugiej strony transakcji, która płaci cenę "brudną" a więc cenę netto + narosłe odsetki), a obowiązek podatkowy zostawi kontrahentowi...

W przypadku Ganta, który jest jednym z najbardziej płynnych papierów na Catalyst ten efekt może być wyjątkowo silny, jako że jest wielu drobnych inwestorów, którzy nie mają problemu aby wypchnąć swój pakiet w rynek. Zwiększona podaż musi doprowadzić do presji na spadek ceny - tak działa najbardziej podstawowe prawo ekonomii...

wtorek, 7 lutego 2012

Jeszcze o LTRO: druga runda się zbliża

To już trzeci wpis o LTRO na tym blogu [wpis 1, wpis 2], co czyni chyba tę tematykę rekordzistką pod względem czasu zajmowania mojej uwagi :) Mówiąc poważnie: druga runda LTRO będzie najważniejszym wydarzeniem I kwartału 2012 w Europie. Z całą pewnością jest bardziej istotna, niż szeroko opisywana przez media, ale także i przez uczestników rynku grecka tragedia. Dość powiedzieć, że EUR/USD reaguje niezwykle energicznie na każdą plotkę z grecko-bankiersko-europejskich negocjacji.

Moim zdaniem, bankructwo Grecji jest już bowiem w cenie od dłuższego czasu i nie jest w stanie mocno zmienić obraz rynków. Najwidoczniej pogodzili się już z tym europejscy decydenci, o czym świadczą zupełnie nierealne propozycje typu ustanowienie unijnego komisarza nad wykonaniem greckiego budżetu*.

Wracamy do LTRO. Dlaczego, według mnie jest ono tak ważne? 

1) tak jak pisałem już wcześniej, może, w pewnym odstępie czasu, spowodować niekontrolowaną presję inflacyjną w europejskiej gospodarce. Przypominam wykres, który prezentuje gwałtowny wzrost aktywów w bilansie EBC, który uzmysławia nam, że skala ukrytego, ale jednak luzowania ilościowego, jest podobna do tego amerykańskiego:

źródło: Bloomberg.com
2) to, na czym chciałbym się skupić w tym wpisie, to inna kwestia. Popyt na darmowe pieniądze z EBC może być dobrym indykatorem skali problemów jakie mają europejskie banki. Nie mogę powstrzymać się od zacytowania zerohedge.com:

"In all the excitement over the December 21 LTRO, Europe forgot one small thing: since it is the functional equivalent of banks using the Discount Window (and at 3 years at that, not overnight), it implies that a recipient bank is in a near-death condition."

Podział banków na te, które z ulgą rzuciły się na finansowanie i  na te, które z niego zrezygnowały, nie jest przypadkowy:

źródło: Wall Street Journal za zerohedge.com

Tak więc na wieść, że 29 lutego banki pożyczyły kolejne miliardy (a może i biliony) euro, być może indeksy akcyjne wystrzelą mocno do góry (jak wiemy, akcje kochają tani pieniądz), ale tak naprawdę będzie to świadczyło o słabnącej wciąż pozycji europejskich banków. Jednocześnie dojdzie do bardzo dziwacznej sytuacji, odmiennej zupełnie od tej w USA.

I tam i tutaj w rynek została wstrzyknięta ogromna liczba gotówki. Wariant europejski nie prowadzi jednak do wyczyszczenia bilansów banków z toksycznych aktywów. Te aktywa (nomen omen junk bonds), zamiast spocząć tam, gdzie ich miejsce,  czyli  w śmietniku, będą sobie zalegały w bilansach banków. W wariancie amerykańskim zgodzono się na wielką i niebezpieczną presję inflacyjną w zamian właśnie za to wyczyszczenie bilansów banków. W Europie, dokładnie tym samym kosztem ten efekt nie został osiągnięty. I to tylko dlatego, że EBC nie chce się otwarcie przyznać, że wykracza poza swoje traktatowe kompetencje**, choć oczywiście, jak najbardziej, właśnie to robi. Zamiast więc bezpośrednio skupować obligacje PIIGS z rynku, wysila się na ekwilibrystyczny program LTRO, który powoduje, że tak naprawdę nikt już nie wie, gdzie są pieniądze, gdzie toksyczne aktywa, a gdzie europejski podatnik...

__________________

* Chodzi o ten pomysł: [link]. Oczywiste jest, że Grecy na coś podobnego nigdy się nie zgodzą, a kiedy odrzucą propozycję, łatwo pokazać, że sami są sobie winni, a wizerunek "Merkozy" pozostanie nienaruszony ("robiliśmy co mogliśmy", "wyciągaliśmy dłoń" itd.).
** EBC ma de iure dbać tylko o stabilność cen.

piątek, 3 lutego 2012

Dziennik inwestora - prezent noworoczny

Bardzo spóźniony prezent noworoczny, ale lepiej późno niż wcale. Do wykresologicznego chomika  (znajdują się tam również inne, ciekawe materiały. Polecam!) wrzuciłem wzór dziennika tradera. Zawiera najważniejsze, moim zdaniem pozycje, jakie należy skrupulatnie uzupełniać, aby potem efektywnie analizować swoje trafione i nietrafione pozycje. Dzięki temu, że przesyłam go tak późno, jest on już uzupełniony przeze mnie trzema dokonanymi w 2012 roku transakcjami.

Prowadzenie dziennika przez tradera rekomendują wszyscy i wciąż. Rzeczywiście nie jest to zły pomysł. Już samo jego prowadzenie niesie ze sobą pewną wartość, a jeśli po jakimś czasie wrócicie do niego i zaczniecie analizować swoje błędy to tym lepiej.

Psychologia inwestowania jest według mnie, trzecim, obok wiedzy i doświadczenia, filarem sukcesu na giełdzie. Analizujcie nie tylko swoje transakcje, ale przede wszystkim zapisujcie swoje prywatne przemyślenia na temat zachowania się kursu i własnych reakcji na dane z rynku. To naprawdę pomaga!

Monitorowanie swoich transakcji jest niezwykle ważne, bez względu na to, czy zawierasz ich bardzo dużo czy relatywnie niewiele. Być może największą przewagą dobrego inwestora nad złym inwestorem jest doświadczenie! Skoro doświadczasz ze strony rynku ciężkiej lekcji, powinieneś nauczyć się z niej jak najwięcej. Samokontrola i analiza własnych zachowań, decyzji, motywacji, przyzwyczajeń jest kluczem do zbierania takiego doświadczenia.

A plik, o którym mówiłem można ściągnąć tutaj.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...