Choć to, że będziemy mieć problemy z możliwym przekroczeniem poziomu 55% zadłużenia w stosunku do PKB było wiadomo od bardzo dawna, rząd dopiero teraz, stojąc już pod ścianą próbuje coś na to zaradzić. Pomysłowość rządzących nie kończy się bynajmniej na majstrowaniu przy OFE, co samo w sobie jest posunięciem o tyle genialnym, że świetnie wpisuje się w cel ministra finansów. Celem tym jest takie przedstawienie sytuacji, żeby wydawało się że jest dobrze. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, czy chodzi o to, żeby naprawdę było dobrze, to niech je porzuci.

Chyba nie ma sensu komentować nowelizacji ustawy o OFE. Zrobiono to już nieźle w wielu miejscach (polecam tutaj szczególnie ten blog). W tym miejscu trzeba tylko podkreślić, że nie jest to reforma systemu emerytalnego. Pomijając już fakt, że jest to raczej krok wstecz, który reformą trudno nazwać, to najważniejszy jest prawdziwy cel tych propozcyji. A tym jest uniknięcie przekroczenia progu 55%. Cała otoczka i bajdurzenie o tym, że emerytury będą wyższe albo że wreszcie trzeba utrzeć nosa opasłym funduszom to brednie wciskane społeczeństwu po to, żeby myślało że rząd dba o ansze kieszenie.
Tymczasem "reforma" systemu emerytalnego to kolejna operacja kreatywnej księgowości którą uprawia Ministerstwo Finansów. Podejrzewam, że pomysłów resortu kierowanego przez J.V. Rostowskiego nie powstydziłby się żaden menedżer Enronu. Wracajmy jednak ad rem.

Jak sądzisz, Czytelniku, do czego służą rezerwy walutowe którzymi zarządza MF? Może wydaje Ci się, że chodzi o zapewnienie stabilności polskiej waluty? Pewnie tak powinno być, może nawet czasami do tego są wykorzystywane. Ale na przykład w grudniu tego roku MF wydało 4 miliardy euro tylko po to, aby na papierze dług publiczny był niższy ni,ż 55%. [Por. bardzo dobry według mnie artykuł z Naszego Dziennika [link] tym którzy napiszą pod notką że ND kłamie, co jest prawdą znaną powszechnie, polecam próbę podjęcia polemiki merytorycznej z tezami artykułu.]

Nie będę tutaj tłumaczył na czym polegają takie transakcje swap i dlaczego akurat tego instrumentu używało MF (nie wlicza się ich do długu). Chodzi o to, dlaczego to robiło. Wydało 4 miliardy euro [tutaj trzeba ostrożnie podejść do rewelacji ND, gdyż te pieniądze nie zostały utracone, tylko przeksiegowane] tylko po to, aby móc na papierze wykazać, że mamy niższy dług, niż mamy.

Identycznie wygląda operacja z przesunieciem składki z OFE do ZUS. Rząd od miesięcy szermuje argumentami, najpierw w dyskusji z Komisją Europejską, teraz ze społeczeństwem, że te pieniądze są państwowe i to że oddajemy je do OFE sztucznie zawyża dług publiczny. Jednak dotychczas słyszeliśmy, że środki w OFE są "nasze" i generalnie dlatego warto oszczędzać na emeryturę. To jak to w końcu jest? Czyja to kasa?

Rząd twierdzi, że budżetu, bo przecież to ustawa zdecydowała, że oddajemy składkę do OFE, a nie do ZUS. Więc równie dobrze w ustawie możnaby skierować ten strumień do państwowego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych! Nikt nawet nie zająknie się, że te składki są odprowadzane od naszych zarobków, od pieniędzy które otrzymujemy za naszą pracę. Według tej pokrętnej logiki można powiedzieć, że równie dobrze Sejm może postanowić, że 100% naszych zarobków powinno wędrować do ZUS. Wtedy nasz dług chyba w ogóle przestałby istnieć.

W zasadzie więc powinniśmy się cieszyć, że rząd zabiera nam tylko tyle, ile zabiera. Bo przecież może zabrać wszystko! Coś mi się przypomina na tą okoliczność:

Telewizja radziecka kręci film o dobroci Stalina. Jedno z ujęć; Do Stalina podchodzi małe dziecko i mówi:
- Wujku, daj cukierka.
- Won ty s.....u! - Krzyczy Stalin
W tym momencie kamera kieruje obiektyw na planszę z napisem: A mógł zabić!