Nie Obama, nie kosmici, ani nie Goldman Sachs, światem rządzą deweloperzy!
Oczywiście, że teza celowo mocno przesadzona ;) jednak tkwi tutaj ziarnko prawdy. To właśnie w sektorze nieruchomości (po transferze aktywów do sektora finansowego) rozpoczął się kryzys amerykański. Na przełomie 2011 i 2012 roku jednym z najpoważniejszych czynników ryzyka dla światowego rozwoju jest bańka na rynku nieruchomości w Chinach. Oczywiście, problemy na tych rynkach to bardzo częste składowe wielu kryzysów, a sami deweloperzy należą do najbardziej pro-cyklicznych spółek. W dzisiejszym wpisie [pierwszym z cyklu czterech] postaram się przekazać kilka luźnych uwag na temat rynku w Chinach, a w przyszłości zostaną prześwietlone rynki w USA, Niemczech i ostatecznie w Polsce.
1) Chiny
Zaczynam od Chin, gdyż uważam, że to właśnie sytuacja na tym rynku jest obecnie kluczowa. Chińska "bańka na rynku nieruchomości" doczekała się nawet artykułu w Wikipedii, i od pewnego czasu jest już tematem medialnym. Świadczy to o tym, że ewentualne pęknięcie tej bańki nie będzie dla rynku wielkim zaskoczeniem. Jednakże miałoby to bardzo doniosłe skutki dla realnej sfery - tempa wzrostu PKB w Chinach, a przez to i dla całej globalnej gospodarki. Pęknięcie bańki z pewnością uprawdopodobniłoby scenariusz "twardego lądowania" chińskiej gospodarki.
Znamienna jest dość ostra reakcja chińskich władz na pogarszającą się sytuację na rynku nieruchomości. Zdecydowano się na luzowanie polityki monetarnej. Dość nerwowo zareagował też Bank Centralny Chin, stwierdzając na początku grudnia, że "rynek nieruchomości w Chinach znalazł się w punkcie zwrotnym, a banki są
zaniepokojone, że wkrótce wystąpi reakcja łańcuchowa na tym rynku." [źródło].
Chińskie problemy nie powinny być zaskoczeniem, a pierwsze ich oznaki pojawiły się jeszcze w połowie ubiegłego roku. Nie powinniśmy spodziewać się raczej jakiejś panicznej wyprzedaży czy załamania koniunkturalnego. Moim zdaniem jednak jest to wyraźny sygnał, że Chinom coraz trudniej będzie utrzymać dotychczasowej tempo rozwoju, tymczasem to właśnie koniunktura w Chinach, wobec słabości USA i kłopotów Europy miała być ostatnim filarem światowej gospodarki w 2012 i 2013 roku.
Na zakończenie: o Chinach trzeba czytać bardzo ostrożnie. Wiele osób się na ten temat wypowiada, ale niestety, ten kraj, tamtejsze realia i specyfikę ciężko zrozumieć. Bywa, że "eksperci" zbyt łatwo oceniają chińskie warunki przykładając tą samą matrycę, co na Zachodzie... Za przykład, moim zdaniem, może służyć bezkrytyczne oceny, że chińskie nieruchomości kupują tylko spekulanci, więc jest to klasyczna bańka. Klasyczna to ona nie jest, bo ceny są kontrolowane przez władze, więc ich spadek z pewnością nie będzie gwałtowny i zaskakujący, prędzej powolny ale stabilny, co jest wersją może i lepszą dla rynków finansowych, ale niekoniecznie dla samej gospodarki (brak efektu katharsis).
W tym kontekście polecam interesujący wpis "insidera" a więc Polaka mieszkającego (chyba) na stałe w Chinach: link
p.s. Chcecie trochę liczb, wykresów i więcej o chińskiej bańce? Przeczytajcie opracowanie Barclays. Zwracam jednak uwagę na datę - początek listopada - a więc jeszcze przed oficjalnymi wypowiedziami chińskich oficjeli co do "pękania" bańki.
p.p.s. inna, duuuuża porcja czytania: o spowolnieniu w Chinach [link]
p.p.p.s.
Inne wpisy z cyklu o rynkach nieruchomości:
2. USA
Chińskie centrum handlowe - widmo: nie ma komu kupić powierzchni handlowej... (źródło: wikipedia.org) |
Chińskie problemy nie powinny być zaskoczeniem, a pierwsze ich oznaki pojawiły się jeszcze w połowie ubiegłego roku. Nie powinniśmy spodziewać się raczej jakiejś panicznej wyprzedaży czy załamania koniunkturalnego. Moim zdaniem jednak jest to wyraźny sygnał, że Chinom coraz trudniej będzie utrzymać dotychczasowej tempo rozwoju, tymczasem to właśnie koniunktura w Chinach, wobec słabości USA i kłopotów Europy miała być ostatnim filarem światowej gospodarki w 2012 i 2013 roku.
Na zakończenie: o Chinach trzeba czytać bardzo ostrożnie. Wiele osób się na ten temat wypowiada, ale niestety, ten kraj, tamtejsze realia i specyfikę ciężko zrozumieć. Bywa, że "eksperci" zbyt łatwo oceniają chińskie warunki przykładając tą samą matrycę, co na Zachodzie... Za przykład, moim zdaniem, może służyć bezkrytyczne oceny, że chińskie nieruchomości kupują tylko spekulanci, więc jest to klasyczna bańka. Klasyczna to ona nie jest, bo ceny są kontrolowane przez władze, więc ich spadek z pewnością nie będzie gwałtowny i zaskakujący, prędzej powolny ale stabilny, co jest wersją może i lepszą dla rynków finansowych, ale niekoniecznie dla samej gospodarki (brak efektu katharsis).
W tym kontekście polecam interesujący wpis "insidera" a więc Polaka mieszkającego (chyba) na stałe w Chinach: link
p.s. Chcecie trochę liczb, wykresów i więcej o chińskiej bańce? Przeczytajcie opracowanie Barclays. Zwracam jednak uwagę na datę - początek listopada - a więc jeszcze przed oficjalnymi wypowiedziami chińskich oficjeli co do "pękania" bańki.
p.p.s. inna, duuuuża porcja czytania: o spowolnieniu w Chinach [link]
p.p.p.s.
Inne wpisy z cyklu o rynkach nieruchomości:
2. USA