Wiele ostatnio (tj. w ostatnich latach) mówi się o błędach popełnionych przez agencje ratingowe i stopniu, w jakim przyczynia się to do kłopotów na rynkach finansowych. Po części słusznie, bo przecież faktem jest, że wszyscy trzej najwięksi (de facto jedyni) gracze na tym rynku przyznawali papierom Lehman Brothers w przeddzień bankructwa najwyższe oceny (AAA albo Aaa w przypadku Moody's). Sytuacja powtórzyła się w przypadku AIG, który musiał być ratowany przed bankructwem przez Waszyngton.
Z drugiej strony mamy do czynienia z bezzasadnymi atakami na agencje, związanymi z obniżaniem przez nie ratingów państw. Atak często pochodzi z ust polityków, którym nie podoba się, że agencje "wtrącają się w wewnętrzne sprawy państw europejskich". Padają też dwojakiego rodzaju propozycje rozwiązania tego "problemu"
1) podział "kartelu"* trzech agencji amerykańskich** na co najmniej sześć podmiotów.
2) stworzenie własnej "niezależnej" agencji ratingowej.
O ile pierwsza propozycja może być ciekawa, choć z pewnością nieskuteczna (co miałoby to zmienić?) to druga, jest wyjątkowa - z uwagi na bzdurność. Jeżeli unijne instytucje zabiorą się za budowę własnej agencji ratingowej, to "niezależna" nie będzie ona z pewnością. Tworzenie instytucji, która będzie lepiej (czytaj korzystnie dla Europy) oceniać dług państw euro przez władze publiczną (KE) to jedynie typowy brukselski pomysł na zwiększenie liczby unijnych etatów. W ogóle państwowa agencja ratingowa to jakiś oksymoron. Mamy już przykład chińskiej "niezależnej" agencji przyznającej chińskim obligacjom rating AAA+...
Coś jednak "trzeba zrobić", jak wyrażają się unijni biurokraci, aby opanować wszechwładzę ratingowych agencji. Jak zwykle, "coś zrobi" sam rynek. Zmiany już się dokonały, a oceny ratingowe państw nie wywierają na uczestnikach rynku większego wrażenia. Lepszym oszacowaniem ryzyka, bardziej dynamicznym (zmieniającym się w czasie rzeczywistym) i obiektywnym (wycenianym przez rynek) są CDS'y a przede wszystkim sama rentowność obligacji państw. W tym układzie brak miejsca dla agencji ratingowych, jakich znamy, a więc wyroczni decydujących o tym w co warto i w co wolno*** inwestować. Na rynku papierów prywatnych ta wiara też została zachwiana - m.in. przez wpadki z LB i AIG.
Czy oznacza to, że wkrótce świat pożegna agencje ratingowe jako istotnych uczestników rynków finansowych?
Jakie mogą być zastępcze metody oceny wiarygodności kredytowej? Świat, a rynki finansowe w szczególności, nie znosi próżni...
Pozostawiam te pytania otwartymi, licząc na ciekawą dyskusję w komentarzach do tego wpisu...
Postscriptum
Interesująca, z prawnego, ale i praktycznego punktu widzenia, może być analiza projektowanych zmian w zakresie regulacji działania agencji ratingowych w prawie unijnym. Ciekawą nowością ma być przede wszystkim regulacja odpowiedzialności cywilnoprawnej agencji wobec uczestników rynku za błędne oceny.
Z drugiej strony mamy do czynienia z bezzasadnymi atakami na agencje, związanymi z obniżaniem przez nie ratingów państw. Atak często pochodzi z ust polityków, którym nie podoba się, że agencje "wtrącają się w wewnętrzne sprawy państw europejskich". Padają też dwojakiego rodzaju propozycje rozwiązania tego "problemu"
1) podział "kartelu"* trzech agencji amerykańskich** na co najmniej sześć podmiotów.
2) stworzenie własnej "niezależnej" agencji ratingowej.
O ile pierwsza propozycja może być ciekawa, choć z pewnością nieskuteczna (co miałoby to zmienić?) to druga, jest wyjątkowa - z uwagi na bzdurność. Jeżeli unijne instytucje zabiorą się za budowę własnej agencji ratingowej, to "niezależna" nie będzie ona z pewnością. Tworzenie instytucji, która będzie lepiej (czytaj korzystnie dla Europy) oceniać dług państw euro przez władze publiczną (KE) to jedynie typowy brukselski pomysł na zwiększenie liczby unijnych etatów. W ogóle państwowa agencja ratingowa to jakiś oksymoron. Mamy już przykład chińskiej "niezależnej" agencji przyznającej chińskim obligacjom rating AAA+...
Coś jednak "trzeba zrobić", jak wyrażają się unijni biurokraci, aby opanować wszechwładzę ratingowych agencji. Jak zwykle, "coś zrobi" sam rynek. Zmiany już się dokonały, a oceny ratingowe państw nie wywierają na uczestnikach rynku większego wrażenia. Lepszym oszacowaniem ryzyka, bardziej dynamicznym (zmieniającym się w czasie rzeczywistym) i obiektywnym (wycenianym przez rynek) są CDS'y a przede wszystkim sama rentowność obligacji państw. W tym układzie brak miejsca dla agencji ratingowych, jakich znamy, a więc wyroczni decydujących o tym w co warto i w co wolno*** inwestować. Na rynku papierów prywatnych ta wiara też została zachwiana - m.in. przez wpadki z LB i AIG.
Czy oznacza to, że wkrótce świat pożegna agencje ratingowe jako istotnych uczestników rynków finansowych?
Jakie mogą być zastępcze metody oceny wiarygodności kredytowej? Świat, a rynki finansowe w szczególności, nie znosi próżni...
Pozostawiam te pytania otwartymi, licząc na ciekawą dyskusję w komentarzach do tego wpisu...
Postscriptum
Interesująca, z prawnego, ale i praktycznego punktu widzenia, może być analiza projektowanych zmian w zakresie regulacji działania agencji ratingowych w prawie unijnym. Ciekawą nowością ma być przede wszystkim regulacja odpowiedzialności cywilnoprawnej agencji wobec uczestników rynku za błędne oceny.
_______________
* Określenie pochodzi od unijnej komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding. [źródło]
** Ciekawostką może być fakt, że Fitch amerykański do końca nie jest - w 60% kontrolują go Francuzi.
*** Prawdziwą siłą agencji ratingowych są prawne regulacje, które nakładają limity koncentracji inwestycji w papiery o określonym ratingu a także wiążą z nimi wymogi kapitałowe dla instytucji finansowych. W regulacjach takich, jak nietrudno zgadnąć, przoduje UE.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Z góry dziękuję za każdy komentarz