środa, 30 listopada 2011

Trochę zimnej wody na bycze głowy

Rynki akcji, a także EUR/USD i PLN/EUR mocno urosły na wieść, o skoordynowanej akcji banków centralnych mającej zapewnić zwiększenie płynności na dolarze amerykańskim na globalnym rynku. Chodzi o zmniejszenie stopy swapowej na dolarze o 50 punktów bazowych.

W tym momencie WIG20 zyskuje 3,77%, a DAX 4,04%. Euforia? Na to wygląda. Wszystkim którzy śpieszą z otwieraniem długich pozycji przypomnę tylko, że podobna akcja dostarczania płynności w dolarze banków centralnych miała miejsce już 15 września tego roku. Wtedy również rynki ogarnęła euforia a wykresy wystrzeliły. Popatrzmy na to z perspektywy czasu:



Po kolei: S&P500, WIG20, EURUSD...

Chyba nie ma się co tak cieszyć, prawda?

Akcja banków centralnych to raczej dowód na to, że sytuacja na rynku jest ciężka i banki na dzień przed rozpoczęciem ostatniego miesiąca roku (!!) nie mają zapewnionego finansowania w dolarze. Dzisiejsza wiadomość przyprawia mnie raczej o strach niż zadowolenie...

Wnioski z poprzedniego wpisu pozostają więc nie zmienione.



poniedziałek, 28 listopada 2011

Raport tygodniowy CATALYST

Zapraszam jeszcze raz do zaglądania na strony magazynu "To zależy" (pierwotnie "Magazyn bez nazwy") i czytania mojego cotygodniowego raportu dotyczącego rynku obligacji korporacyjnych CATALYST. Poniżej raport z tego tygodnia:


Wydarzeniem tygodnia na rynku CATALYST był z pewnością debiut pierwszych na tym rynku euroobligacji. Chodzi o nominowane w euro papiery PKO BP o wartości nominalnej 800 mln euro. Ich zapadalność ustalono na 21 października 2015 roku, a oprocentowanie stałe na 3,733%. Niska rentowność (1) jest uzasadniona dobrą jakością kredytową emitenta (Moody’s ocenia ją na A2), jednak powoduje ona, że oferta nie jest zbyt atrakcyjna dla inwestorów indywidualnych, którzy mogą uzyskać lepsze oprocentowanie choćby na rynku depozytów. Ponadto, emisja dokonała się w czasie, gdy euro jest stosunkowo silne do złotówki i naraża inwestora na ryzyko kursowe. Drobnych graczy odstrasza też z pewnością wysoki nominał jednej obligacji (50 000 euro).


21-25 listopad 2011 Transakcje sesyjne Transakcje pakietowe Suma
Obrót 4 081 (+45,18%) 1 008 (-80,73%) 5 089 (-36,74%)
Udział w obrocie 80,19% 19,81% 100%



Średnia wartość transakcji sesyjnej 20,93 tys. zł. (-37,82%)






Choć wartość obrotów ogółem spadła, to znacznie zwiększyła się wartość obrotu sesyjnego. Nastąpił spadek zainteresowania transakcjami pakietowymi, których dokonano zaledwie dwie.

Podobnie, jak w ubiegłym tygodniu, największym zainteresowaniem inwestorów cieszyły się obligacje MBR0814. Obrót tymi papierami w transakcjach sesyjnych wyniósł 2,078 mln zł. (cena spadła z 101,50 na 101,35).

Drugie miejsce pod względem obrotów sesyjnych (choć zawarto na nim tylko jedną, za to znaczącą, transakcję) zajął papier MMP0816 którego emitentem jest Multimedia Polska, oferująca usługi dostępu do Internetu, telewizji (+VOD) i telefonii. Rentowność obligacji w bieżącym okresie odsetkowym wynosi 7,92% (oprocentowanie zmienne WIBOR 6M + 3 p.p., kupon półroczny). Cena wyniosła 100,5 zł. i nie zmieniła się. Spółka notowana jest na rynku głównym GPW, co w pewnej mierze wyjaśnia niezbyt wysoki kupon. Na stronie emitenta możemy znaleźć pełne skonsolidowane sprawozdanie finansowe za IIIQ2011. Spółka w dziewięciu miesiącach 2011 roku zarobiła netto niemal tyle samo, co w analogicznym okresie roku ubiegłego – odpowiednio 56,380 i 56,284 mln zł. Wskaźnik ogólnego zadłużenia (1) osiągnął względnie wysoki poziom 74,12% wobec 70,07% w roku ubiegłym. Niepokój budzi również niski wskaźnik pokrycia odsetek (3) (zaledwie 1,37 , w literaturze czasami podaje się, że wskaźnik ten powinien przekraczać poziom 2, a najlepiej aby był bliski 5). Porównując więc rentowność i zdolność do bieżącej spłaty zobowiązań spółki Multimedia choćby z opisywaną tydzień temu spółką MoBruk, papiery MMP0816 nie prezentują się zbyt interesująco.

Autor: Bartosz Wasilewski

(1) rentowność jest w tym przypadku równa oprocentowaniu, bo kupon będzie wypłacany rocznie.
(2) liczony jako suma zobowiązań do wartości aktywów.
(3) EBIT/koszt odsetek

P.S. A czy Ty polubiłeś już Wykresologię na facebook'u

czwartek, 24 listopada 2011

Szanse na rajd św. Mikołaja są niewielkie

Kilka dni temu ponownie zamknąłem, ze stratą, wszystkie pozycje w akcjach (o ich otwarciu pisałem tutaj). W moim portfelu znajdują się więc obligacje (te, o których pisałem tutaj oraz 2 dość ryzykowne papiery spółki Polsport) i trochę gotówki, która być może również przemieni się w obligacje. Stanie się tak niechybnie, jeżeli ostatnie dni listopada pokażą, że w grudniu nie będzie rajdu św. Mikołaja, czyli tradycyjnego wzrostu cen akcji na giełdach, spowodowanego m.in. zjawiskiem "strojenia okienek" (windows dressing)*. Jak na razie wszystko na to wskazuje. A oto najważniejsze argumenty przemawiające za tym, że dobrej końcówki roku nie będzie:

1. Kryzys dotyka coraz więcej państw Eurolandu. Najpierw była Grecja, potem Włochy** (głosowanie nad projektem cięć i wzrost rentowności ponad 7%), następnie Hiszpania (uplasowanie aukcji obligacji z rentownością powyżej 7%), wczoraj nieudana aukcja niemieckiego długu:


a dzisiaj informacja, że Fitch obciął rating Portugalii do poziomi BB- (śmieciowego)

2. Coś mi mówi, że wyniki planowanych stress testów banków amerykańskich nie będą zbyt wesołe. Wyniki te mają być po raz pierwszy jawne.

Co może sprawić, że w grudniu inwestorzy będą mieć jednak dobre humory? 

1. Z pewnością seria dobrych danych makroekonomicznych dotyczących wzrostu gospodarczego. Fajnie by było, gdyby eurozone udało się uniknąć recesji. Niestety, taki scenariusz jest po prostu mało prawdopodobny. Wszystkie wskaźniki, w tym wyprzedzające, jak PMI***, lecę w dół.

2. Obcięcie stóp procentowych. Tyle, że w grudniu nie będzie to miało większego znaczenia (koniec roku), a wiele banków centralnych już nie mają z czego ciąć (np. główna stopa ECB po ostatniej obniżce to zaledwie 1,25%). Stopy procentowe nie mają natychmiastowego przełożenia na koszt pieniądza, więc nawet gdyby RPP jakimś cudem obcięła polskie stopy, to reakcja rynku byłaby pewnie chwilowa i natychmiast zginęła w natłoku informacji z zagranicy.

3. Tak głębokie obsunięcie indeksów, że grudzień będzie akurat okresem korekcyjnych wzrostów. W tym scenariuszu DAX powinien spaść w okolice 5000 punktów, gdzie znajduje się psychologiczne wsparcie i mogłoby zarysować się drugie dno na wykresie:


Ten scenariusz, spośród trzech powyższych jest najbardziej prawdopodobny. Problem w tym, że w przypadku naprawdę szokujących informacji z Europy (np. informacji o opuszczeniu strefy euro przez Grecję, obniżeniu ratingu Francji itp.) DAX może z impetem przebić 5000 pkt i polecieć znacznie niżej...

Bartek Wasilewski

p.s. a czy Ty polubiłeś już Wykresologię na facebook'u? To bardzo przydatne uzupełnienie tego bloga, gdyż ciekawe informacje pojawiają się tam na bieżąco!
_________________________
* jeśli nie wiesz, co to jest strojenie okienek, przeczytaj w investopedii
Zapoznaj się też z ciekawymi badaniami dotyczącymi:
- rynku amerykańskiego (S&P500)
- rynku polskiego 1 i 2
** polecam fajną zabawkę wizualizującą zapadalność długu włoskiego, hiszpańskiego,  greckiego, irlandzkiego i portugalskiego od Thomson Reuters.
*** tutaj należy pamiętać, że wartości PMI poniżej 50 oznaczają już prognozę spadku PKB.

wtorek, 22 listopada 2011

Dlaczego mścimy się na rynku? (I dlaczego nie powinniśmy tego robić?)

Tym wpisem wracamy do dawno nieporuszanej tematyki psychologii inwestowania. Jest ona przydatna z dwóch powodów:
1) pozwala nam zrozumieć i zidentyfikować swoje błędy i unikać ich w przyszłości
2) pozwala nam zrozumieć często nieracjonalne decyzje, które poruszają rynkiem i mechanizmy tych ruchów.

Niniejszy wpis wpisuje się raczej w pierwszą kategorię...

Zaczynamy od prezentacji tego, co wypluwa wyszukiwarka z youtube.com po wpisaniu do niej "revenge mode"



Jakkolwiek to zabrzmi, większość indywidualnych inwestorów (szczególnie początkujących i szczególnie krótko- lub bardzo krótkoterminowych) postępuje w sposób podobny do bohaterów filmiku. Cóż - nie jest to zbyt finezyjne działanie i łatwo skończyć z rozbitym nosem. Nie tak powinnien wyglądać trading! 

W literaturze psychologii inwestowania, działanie takie nazywane są właśnie "revenge mode". Trader, który właśnie stracił sporo pieniędzy, albo traci systematycznie nieduże kwoty (od dawna nic nie zarobił) może wpaść w "tryb zemsty" i zawierać coraz więcej i więcej coraz krótszych transakcji, tracąc kontrolę nad swoimi inwestycjami i racjonalny ogląd rynku, próbując odegrać się na rynku za to, że surowo go ukarał i udowodnić za wszelka cenę, że potrafi być dobrym traderem. Mechanizm dość prosty i założę się, że wielu z Was czegoś podobnego w życiu inwestorskim doświadczyło i straciło przez to sporo pieniędzy.

Jest to jeden z powodów, dla których odradzam uczenie się tradingu/inwestowania na rachunkach demonstracyjnych. Zabawa, brak poczucia inwestowania prawdziwych pieniędzy, wysokie kwoty na takich rachunkach (mało kto zaczyna prawdziwe inwestowanie z 100 000 USD na kocie!) sprawiają tylko, że nabywamy dodatkowe złe nawyki, które później powtarzamy, mimowolnie, gdy gramy już na prawdziwych pieniądzach. Zdecydowanie lepszym pomysłem jest nauka tradingu na małych, ale realnych pieniądzach.

Mszczenie się na rynku często prowadzi do łamania najbardziej podstawowych zasad inwestycyjnych. Nie tylko odchodzimy od swojego własnego planu inwestycyjnego, ale zaczynamy "walczyć z trendem", zawierać transakcje mimo braku wyraźnego sygnału albo przy niekorzystnym wskaźniku potencjalny zysk-ryzyko. Nietrudno domyślić się, w jaki sposób wpływa to na stan naszego rachunku inwestycyjnego...

Jak bronić się przed włączaniem "revenge mode"? Bardzo prosto. Zbudować swój własny zestaw zasad (system inwestycyjny) i trzymać się ich, niezależnie od sytuacji rynkowej. System taki powinien być wszechstronny i zmieniany tylko w przypadku nowych, trwałych trendów na rynku. Decyzje takie z pewnością nie powinny być podejmowane pod wpływem chwili, zaraz po otwarciu notowań itd., ale powinny być przemyślane i przetestowane na danych z przeszłości. Może dobrym rozwiązaniem byłoby zaprojektowanie automatycznego lub półautomatcyznego systemu transakcynego?


p.s. a Ty, czy już polubiłeś Wykresologię na facebook'u?

poniedziałek, 21 listopada 2011

Magazyn bez nazwy - polecenie

Niniejszym zachęcam Czytelników do regularnego odwiedzania miejsca w sieci o roboczej nazwie "Magazyn bez nazwy", gdzie będę pisał cotygodniowe komentarze z rynku obligacji korporacyjnych CATALYST. Pierwszy taki raport, jest już na stronie.

Sam projekt ma na celu systematyczną analizę bardzo różnych rynków finansowych (akcje [New Connect!], obligacje [skarbowe, korporacyjne], waluty [w tym analiza makroekonomiczna] i nie tylko) i jest warty uwagi choćby ze względu na bardzo ciekawą ekipę redaktorów i redaktorek, których udało się zgromadzić Jankowi Jęczmykowi. Także polecam bardzo serdecznie!

środa, 2 listopada 2011

Grecja: czy to dobrze czy to źle?

Witajcie!

Mimo, że nie chciałem komentować sytuacji w Grecji (nóż się w kieszeni otwiera!), to jestem do tego zmuszony (zresztą już drugi raz). Niestety, chcemy tego czy nie, to właśnie dziejące się w tej chwili wydarzenia będą miały wpływ na rynki finansowe w najbliższym... hm... dziesięcioleciu? A może i dłużej, gdyby euro rzeczywiście padło.

Termin "starożytne ruiny" nabiera nowego znaczenia...

Od uchwalenia "planu pomocowego" (który to już z kolei) dla Grecji zakładającego redukcję długu prywatnego o 50% i 100 miliardów kieszonkowego, komentatorzy prześcigali się w jego krytyce. I rzeczywiście, trudno było mówić o przełomie, choć z pewnością europejscy politycy kupiliby trochę czasu potrzebnego na zbudowanie solidnej konstrukcji funduszu stabilizacyjnego. Już zaczęły się rozmowy o jego finansowaniu zewnętrznym (Chiny) na razie raczej sondażowe (bo Państwo Środka miało objąć tylko niewielką część papierów wyemitowanych na podstawie funduszu stabilizacyjnego) ale o dużej doniosłości politycznej i historycznej.

Tymczasem jednak rząd grecki zrobił wszystkim niespodziankę. Otóż ogłosił, że wcale kasy z Unii nie chce! Zdziwienie, i rynków, i polityków Unii było wielkie, choć tak naprawdę, powinniśmy być na to przygotowani. Wspomnę tylko wpis Izabelli Kamińskiej na jej blogu w Financial Times o greckim wodzeniu za nos MFW:

źródło: http://blogs.reuters.com/felix-salmon/2010/03/18/greek-bailout-chart-of-the-day/
Co z tego całego zamieszania wynika?  

Primo, istnieją poważne wątpliwości, czy referendum w ogóle się odbędzie. Najpierw 3/5 greckich parlamentarzystów musi się na to zgodzić, a chyba nie mamy wątpliwości, że o zgodę na cokolwiek w Grecji ostatnio bardzo trudno. 

Secundo, gdyby referendum się odbyło, jego wynik nie będzie raczej zaskakujący...

Tertio, wobec powyższego, ważniejsze od referendum będzie głosowanie w sprawie wotum zaufania dla premiera Papandreu i jego rządu.Moim zdaniem plan rządzących jest prosty - niech opozycja przejmie stery rządu i męczy się z tym bałaganem, niewypłacalnością, powrotem do drahmy, recesją, planem oszczędnościowym. Wszystko to jest bowiem nieuniknione. 

Zapytajmy, jaką alternatywę względem bankructwa ma Grecja? Oszczędności, które mają zredukować dług publiczny do 2020 roku do poziomu... 120% PKB (w optymistycznym wariancie)? Spłacanie długów przez kolejne dziesięciolecia, podczas gdy społeczeństwo będzie paliło samochody i wieszało polityków na suchych gałęziach. Serio, im naprawdę na tym nie zależy. Już chyba lepiej zacisnąć zęby i za kilka lat powrócić do prosperity, ale już bez bagażu zadłużenia. Przykład Argentyny jest bardzo kuszący:

Źródło: http://articles.businessinsider.com/2011-03-28/markets/30057442_1_currency-board-european-central-bank-greece
To Unia jest tą, która na problemach Grecji traci najwięcej, nie sama Grecja. Jednak występuję z tezą, będącą odpowiedzią na pytanie tytułowe: Jak najszybsze bankructwo i opuszczenie strefy euro prze Grecję leży w interesie Unii oraz samej eurozone. Dlaczego?

1) Grecja to gospodarka peryferyjna ze wszystkimi tego konsekwencjami (w tej sytuacji raczej pozytywnymi) nie mająca wielkiego wpływu na sytuację gospodarczą w innych państwach. Pewnie - jej bankructwo mogłoby pociągnąć poważne problemy dla europejskich banków i konieczność ich dokapitalizowania. Jednak taka potrzeba i tak prawdopodobnie zajdzie, a wydawanie pieniędzy na nacjonalizację banków może być niezłą inwestycją (jak pokazał przykład amerykański), lepszą z pewnością niż pompowanie ich do Grecji.

2) Prawdziwym problemem są Włochy, Hiszpania i (w mniejszym zakresie) Portugalia. Zadaniem dla strefy euro jest przekonanie tych państw do drakońskich oszczędności zanim sytuacja będzie równie poważna co w Grecji. Przykład Hellady która wychodzi ze strefy euro i wpada w kilkuletnią recesję powinien podziałać na nie mobilizująco. Oczywiście, takie wydarzenie pociągnęłoby pewnie recesję w całej strefie euro (choćby ze względu na skokowy wzrost awersji do ryzyka), co uczyniłoby program oszczędności bardziej problematyczny, ale zadajmy sobie pytanie: Czy ratowanie Grecji za wszelką cenę naprawdę uchroni nas przed recesją?


wtorek, 1 listopada 2011

Dlaczego opłaca się inwestować zgodnie z cyklami?

Dzisiejszym wpisem powracamy do serii Dlaczego? Czyli spis giełdowego FAQ. Może to przywróci większy ruch na blogu:)

"Normalnym" ludziom 1 listopada kojarzy się z Dniem Wszystkich Świętych. Inwestorzy jednak rozpoznają ten dzień jako dobry moment do powrotu na rynek akcji. Powszechnie znana jest bowiem zasady: sell in May and go away czy Haloween Effect. Wielu traktuje je raczej jako ciekawostkę, choć istnieje wiele argumentów za tym, że okres od listopada do kwietnia jest zdecydowanie lepszy dla rynku akcji niż okres maj – październik.


Najpoważniejszym jest empiria. Wystarczy krótki rzut oka na poniższy wykres, aby przyznać, że "coś w tym jest":

Wykres ten znalazłem swego czasu pod linkiem podanym przez APP Fund

Różnica w efektywności inwestora "majowego" (B) a "listopadowego" (A) jest porażająca. Dlaczego więc tak wielu inwestorów traktuje cykliczność z przymrużeniem oka? Wydaje mi się, że jest tak dlatego, że większość z nich ma krótki albo bardzo krótki horyzont inwestycyjny. Tymczasem, aby osiągnąć taką przewagę jaką widzimy na wykresie powyżej trzeba wiele cierpliwości. Poza tym, nie każdy rok okazuje się być zgodny z cyklem półrocznym. Bywa, że i w okresie pięcioletnim, przewaga "listopada" nad "majem" nie występuje. 

Zobaczmy, jak prezentowały się wyniki w ostatnich czterech latach* indeksu WIG**


Widzimy, że okresy listopad-maj były korzystniejsze dla inwestora (mniejsza strata, niższe odchylenie standardowe będące miarą ryzyka) niż maj-listopad. Biorąc jednak pod uwagę jeden tylko sezon 2008/2009 wynik jest diametralnie inny! listopad-maj stracił wtedy 1,51%, a maj-listopad zarobił 37,40%, czyli najwięcej spośród wszystkich ośmiu badanych okresów!

Wnioski pozostawiam Wam, drodzy czytelnicy :)

_________
* cztery lata to, nota bene, kolejny cykl, w USA, zwany prezydenckim (w Polsce występuje z mniejszym natężeniem).

** WIG jest w tym przypadku lepszym wskaźnikiem niż WIG20, bo ten ostatni jest indeksem "odcinającym" dywidendy. To zaburzałoby wyniki, jako, że większość dywidend jest wypłacana właśnie w okresie maj-listopad, a to powodowałoby, że ten okres wypadałby relatywnie gorzej niż listopad-maj
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...