Benchmark to punkt odniesienia dla naszych inwestycji. Dla jednych może to być np. indeks WIG20, dla innych, wskaźnik inflacji. Przechodząc od razu do sedna: dla funduszy benchmarkiem jest zwykle indeks akcyjny*. Kiedy niemiłościwie panuje nam bessa, która zrzuciła WIG20 o 50% w dół, fundusz, który stracił "tylko" 10% może poszczycić się pobiciem benchmarku na głowę, a więc świetnym wynikiem inwestycyjnym!
Stosowanie benchmarków to nie jest tania sztuczka marketingowa ani żadne oszustwo. W rzeczywistości, z nieco dłuższym okresie, niezwykle trudno jest pobić benchmark. Co więcej, jakoś ten fundusz obiektywnie oceniać trzeba, a nie każdy zna konstrukcję wskaźnika Sharpe'a albo jeszcze innych miar efektywności portfeli**. Problemem z benchmarkami nie polega na ich stosowaniu, lecz na tym, że głęboko wbijają się w świadomość zarządzających portfelem.
|
Uwaga, ten obrazek nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej ani konsumpcyjnej :) |
a) inwestorzy instytucjonalni
Myślenie benchmarkowe łączy się zwykle z funduszami inwestycyjnymi. Rzeczywiście, to w odniesieniu do nich problem jest najbardziej widoczny. Różnorodność firm i rodzajów funduszy rodzi potrzebę ciągłego oceniania ich wyników. Benchmarki świetnie się do tego nadają. Rodzą jednak niebezpieczeństwo prostego naśladownictwa indeksów giełdowych. Skoro tak trudno jest pobić benchmark, to dlaczego w łatwy sposób nie powielać jego wyników?
Takie podejście jest powszechne szczególnie wśród dużych funduszy, którzy nie mogą pozwolić sobie na elastyczne zarządzanie pozycjami, a przez to narażają się na dodatkowe ryzyko (płynności). Małe fundusze z kolei podążają za dużymi - dla nich benchmarkiem nie jest sam indeks co właśnie wyniki liderów rynkowych.
Jak to się przekłada na zyski członków funduszy? Prowizję i tak muszą słoną zapłacić, a okazuje się, że z uczestnictwa w funduszu nie ma większej wartości dodanej. To już może lepiej kupić sobie ETF?
Jeszcze bardziej jaskrawy problem naśladownictwa, podążania za największym i myślenia benchmarkowego występuje w odniesieniu do OFE. Tam dodatkowo dochodzi do tego przymusowy charakter uczestnictwa a także niska świadomość i mobliność członków OFE. Badania na rynku brytyjskim udowodniły, że portfele tamtejszych funduszy emerytalnych to po prostu wierne kopie FTSE All-Share Index!***
b) inwestorzy indywidualni
Wszystko to, co napisałem wyżej prawdopodobnie już wiedzieliście. Ten wpis ma za zadanie uzmysłowić Wam, że i malutcy, tacy jak my, nie są wolni od myślenia benchmarkowego. Ile razy cieszyłeś się z małej straty, powiedzmy 2% patrząc jak cały rynek leci o 5% jednego dnia?
Jest to myślenie równie niebezpieczne! Dobrze skonstruowany portfel inwestycyjny powinien być odporny na wahania koniunktury, a oceniany na podstawie absolutnej stopy zwrotu a nie jakiegokolwiek benchmarku. Póki nie wprowadzisz tej zasady do swojego inwestowania, będziesz dryfował na kolejnych falach hossy i bessy, a Twoje wyniki będą tyle tylko różniły się od strategii buy & hold, że zapłacisz dodatkowo prowizje transakcyjne...
______________________
* każdy fundusz sam wybiera sobie benchmark w zależności od przyjętej polityki inwestycyjnej. Wydaje się to logicznym rozwiązaniem - trudno oceniać wyniki funduszu inwestującego np. w złoto, zmianami indeksu S&P500. Nie wiesz, jakiego benchmarku używa Twój fundusz? Zajrzyj do jego statutu :o)
** które, nawiasem mówiąc, mają mniej więcej tyle samo wad jak i zalet :P
*** Thomas A., Tonks I., Equity Performance of Segregated Pension Funds in the UK, “CMPO Working Paper Series”, Nr 00/26, Bristol 2000, str. 2-25.