Czy dobre dane z amerykańskiego rynku pracy załamią koniunkturę na giełdach? Odpowiedź brzmi: tak, choć nie jest oczywista. Według ortodoksyjnego podejścia (a także zdrowego rozsądku, logiki czy jak kto woli) dobre dane gospodarcze, a wiadomości z rynku pracy są jednymi z najważniejszych danych gospodarczych, przekładają się pozytywnie na prognozy wyników finansowych większości spółek, a więc powinny powodować wzrosty na giełdach. Powinny, i najczęściej tak właśnie jest. Inaczej jednak rzecz się ma w czasach wykorzystywania "niestandardowych instrumentów polityki pieniężnej".
Otóż z uwagi na fakt, że opisywany ostatnio program QE3, ma przede wszystkim na celu zbicie stopy bezrobocia, a także dlatego, że program ten nie jest limitowany w czasie ("open-ended"), im gorzej dla amerykańskiej gospodarki tym lepiej dla giełd. W przypadku nagłej poprawy (tj. spadku) stopy bezrobocia, program skupu aktywów i dostarczania rynkowi 40 mld dolarów świeżej gotówki co miesiąc, wydawanej na zakupy surowców i akcji, może zostać zakończony lub zawieszony. Już przed ogłoszeniem QE3 dało się zauważyć, że rynek reaguje nerwowo na sygnały poprawy sytuacji na rynku pracy
Mamy więc do czynienia z paradoksalną sytuacją, która stawia pod znakiem zapytania całe to akademickie gadanie o tym, że giełda to obraz i podobieństwo całej gospodarki i że ceny akcji zawierają prognozy co do kondycji "strefy realnej" produkcji. Warto o tym pamiętać przy następnej lekturze jakiegoś podręcznika, świadomość występowania anomalii jest niezbędnym i być może najważniejszym składnikiem sukcesu na giełdzie!
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Z góry dziękuję za każdy komentarz