wtorek, 28 czerwca 2011

Rozwyślania o drugiej połowie roku

Jaka będzie druga połowa roku na giełdzie? Nie podejmuję próby odpowiedzi na to pytanie. Można jedynie wskazać podstawowe czynniki ryzyka, takie jak problem Grecji, zakończenie QE2 i spowolnienie gospodarcze któremu towarzyszy inflacja (stagflacja).

Ciekawe wnioski nasuwają się po porównaniu zachowania WIG20 w pierwszej połowie roku roku 2011 z tym, jak zachowywał się w analogicznym okresie roku 2010:


Wykres dolny to kontrakt FW20 dla okresu styczeń - czerwiec 2011, wykres górny (czerwony) to ten sam wykres, ale przesunięty o 250 sesji (mniej więcej jest to jeden rok kalendarzowy) tak, aby pokazywał dane za rok 2010. Linie pionowe wskazują ważniejsze szczyty i dołki z roku 2010, które jednocześnie dzielą... wykres z 2011 roku na kilka trendów: spadkowe od stycznia do połowy lutego i od początku kwietnia do drugiej połowy maja, a także wzrostowy w okresie luty - kwiecień i boczny od połowy maja. 

Co ciekawe, problemy greckie też wypłynęły mniej więcej w tym samym okresie co rok temu - na wiosnę. Na naszym podwórku mamy po raz kolejny w tym samym okresie podobną ofertę publiczną - w 2010 był Tauron, a teraz JSW.

Jakie wnioski nasuwają się po stwierdzeniu tych analogii? Po pierwsze, kusi aby przypomnieć sobie, jak indeks zachowywał się w II połowie 2010 roku. Gdyby założyć, że analogie będą się utrzymywały mamy gotową maszynkę do robienia pieniędzy :)


W tym czasie FW20 zdrożał o 20,58%. Jak będzie tym razem? Przestrzegam przed wyciąganiem pochopnych wniosków, ale jestem ciekawy Waszej opinii... ;)

piątek, 24 czerwca 2011

Grecja - gracze i interesy

Rynki finansowe od kilku tygodni w napięciu czekają na doniesienia z Grecji gdzie po raz kolejny dyskutowany jest scenariusz "bankructwa". Choć dyskusyjne jest, czy państwo w ogóle może zbankrutować i co to tak naprawdę oznacza*. W tym czasie warto przyjrzeć się bliżej poszczególnym grupom interesów uczestniczącym w tej ciekawej rozgrywce.

Grecja (rząd)

Jak by tu zachować twarz w takim stopniu, aby w przyszłości znów móc pożyczać? Oto problem greckiego rządu. No i jeszcze jeden - jak daleko posunąć się w oszczędnościach, żeby zaakceptował to Parlament i ulica? Jest jeszcze problem utraty suwerenności - choć to bardziej hasło polityczne niż ekonomiczne i podejrzewam, że jej utrata w zamian za ratunek tonącej łodzi, jest i tak niską ceną, jaką przyjdzie zapłacić Grecji za ten bałagan.

Grecja (obywatele)

Wiadomo - jeśli można jeść za darmo, to po co pracować?


Problem jest jednak nieco głębszy - prostemu Grekowi naprawdę trudno zrozumieć, że skoro przez tyle lat państwo fundowało darmochę, to dlaczego nagle teraz ma się to skończyć? No i co ze sobą zrobić w sytuacji, gdy cała rodzina utrzymywała się z emerytury dziadka, który umarł 15 lat temu? Do pracy za bardzo nie mogą pójść, nawet jeśli, jakimś cudem, by chcieli - bo pracy zwyczajnie nie ma w gospodarce pogrążonej w recesji. Zamieszki więc są naturalne.

Budżety państw (Niemcy, Polska)

Ktoś musi za greckie długi zapłacić, a skoro Grecy nie mają pieniędzy - zrobią to inne państwa. W tej grupie trzeba dokonać rozróżnienia na duże (taki jak Niemcy) i małe (takie jak np. Polska) budżety. Ci pierwsi przede wszystkim chcą ograniczyć pakiet pomocowy do niezbędnego minimum przy zachowaniu stabilności własnego systemu finansowego. Zależy im również na takim oddziaływaniu na rząd Grecji, aby dać innym państwom przykład, że nieodpowiedzialne i oszukańcze praktyki będą ukarane, a nie nagrodzone. Prawdziwym problemem nie jest bowiem Grecja, której znaczenie jest marginalne, ale inne państwa z grupy PIIGS - przede wszystkim Hiszpania a także Włochy. To tam trzeba prawdziwych reform i to jest najważniejsza sprawa, bo Grecja i tak jest już skazana na upadek...


Druga grupa państw, które mogą partycypować w planie restytucyjnym (bo tak chyba można go nazywać) ma trochę inne interesy. Jak z rozbrajającą szczerością przyznał ostatnio premier Tusk, tylko patrzeć, a takie kraje jak Polska też mogą mieć problemy fiskalne. Wtedy zwrócimy się z podaniem o pomoc finansową i uzasadnieniem, że my tez pomagaliśmy w trudnych chwilach. Ta grupa państw jest więc nie tyle za restrukturyzacją systemu finansowego Grecji, co za utrzymaniem jej przy życiu.

Organizacje międzynarodowe (Unia Europejska, MFW)

Co ważne, interesy Unii nie są zbieżne z interesami państw członkowskich. Już wcześniej widzieliśmy że w ich gronie występują konflikty interesów. Sama Unia ma jeszcze inne potrzeby. Dla niej centralnym problemem w całej tej awanturze jest spójność systemu walutowego euro. Wspólna waluta była od początku projektem politycznym i to właśnie ona w dużym stopniu napędzała integrację gospodarczą państw. Euro nie jest potrzebne ani Niemcom, ani Grekom, ale Unii jest niezbędne jak powietrze. Dlatego problem wystąpienia/wyrzucenia Aten z unii walutowej jest kluczowy dla Brukseli.

W tej grupie mamy też takie instytucje jak MFW. Organizacja ta z pewnością chciałaby zapłacić Grecji jak najmniej, ale dla niej najważniejsza jest naprawa systemu finansowego tego kraju. MFW powstał po to, aby gasić wybuchające tu i ówdzie pożary, a więc złapanie podpalacza też leży w jej interesie.

Międzynarodowa finansjera

To chyba najciekawsza grupa interesów w greckiej układance. Banki i inne instytucje finansowe bronią się jak mogą przed partycypacją w ratowaniu Grecji, co proponuje kanclerz Merkel. To oczywiste - dla nich problemy Grecji to okazja do zarobku. Kupowali greckie obligacje nie dlatego, że wierzyli Atenom, ale dlatego, że ich rentowność była olbrzymia. Innymi słowy: akceptowali, albo nawet spodziewali się bankructwa Grecji, ale kupowali jej obligacje licząc, że jej długi, a ich kupony, zapłacą po raz kolejny inne państwa z Niemcami na czele.


Można oczywiście szermować hasłami, że to właśnie podbijanie rentowności obligacji greckich przez spekulantów było bezpośrednią przyczyną upadku Grecji. Spekulanci jednak nie robili tego przypadkowo - to tragiczne podstawy systemu finansowego Aten były po temu pretekstem i to właśnie Grecja powinna ponieść odpowiedzialność za lekkomyślność.


___________________
* Z pewnością nie można porównywać upadku państwa do upadku przedsiębiorstwa. Nie istnieje (jeszcze?) urząd międzynarodowego komornika...

sobota, 18 czerwca 2011

Kontrarianie muszą być czujni 2

Nie tak dawno pisałem, że indeks sentymentu AAII notuje rekordowo pesymistyczne wartości. Dziś dorzucam jeszcze informację o wskaźniku put/call ratio, przy okazji przybliżając Czytelnikom jego budowę.

Put/Call Ratio odnosi się zawsze do rynku opcyjnego i pokazuje stosunek kupionych opcji put (obstawiających spadki) i kupionych opcji call (obstawiających zwyżkę). Wskaźnik zbudowano dla kontrarianów: to znaczy, że generuje sygnał kupna w przypadku bardzo wysokich wartości i sygnał sprzedaży dla bardzo niskich. Niski wskaźnik oznacza, że na rynku panuje pesymizm, a liczba osób obstawiających spadki zdecydowanie przeważa. Uwaga! Wskaźnik konstruuje się nie w oparciu o liczbę kupionych opcji, ale o wolumen transakcji put i call. Może się więc zdarzyć, że wskaźnik jest wyższy od jedności.

Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia obecnie. CBOE Equity Put/Call Ratio* jest najwyższy od 2,5 roku. Może to być wskazówka, że amerykańskie indeksy akcji "szorują po dnie".

Najlepiej odczytywać średnią kroczącą wskaźnika, gdyż dzienne odczyty mogą być zaburzone przez sesje charakteryzujące się bardzo niskim albo bardzo dużym wolumenem obrotu. 

OEX to opcje na S&P 500 rozliczane w sposób amerykański (wykonanie możliwe w każdym czasie), notowane na CBOE.
 
Na zakończenie: link do strony publikującej odczyty CBOE Equity P/C Ratio. Z tej strony pochodzi też wykres zamieszczony powyżej.

___________________
* CBOE - Chicago Board Options Exchange - część Chicago Board of Trade, największej giełdy kontraktów futures na świecie. Słowo "equity" oznacza, że wskaźnik odnosi się do rynku akcyjnego.

Mini e-book (free!)

Zapraszam do pobierania mini e-booka „Dlaczego? Czyli krótki przegląd giełdowego FAQ”

Najciekawsze wpisy z bloga wykresologia.blogspot.com zebrane w jednym pliku PDF i opracowane tak, aby przeczytać je jednym tchem. Podane w przystępnej, blogowej formie (pytanie-odpowiedź) praktyczne wskazówki dotyczące inwestowania na warszawskiej GPW.

Plik został też dodany do wykresologicznego "chomika" http://chomikuj.pl/wasilewski.ego => Dokumnety => wykresologia

Bardzo zachęcam do pozostawiania uwag i komentarzy!


sobota, 11 czerwca 2011

Dlaczego fundusze twierdzą że -10% to swietny wynik? Rzecz o myśleniu benchmarkowym

Benchmark to punkt odniesienia dla naszych inwestycji. Dla jednych może to być np. indeks WIG20, dla innych, wskaźnik inflacji. Przechodząc od razu do sedna: dla funduszy benchmarkiem jest zwykle indeks akcyjny*. Kiedy niemiłościwie panuje nam bessa, która zrzuciła WIG20 o 50% w dół, fundusz, który stracił "tylko" 10% może poszczycić się pobiciem benchmarku na głowę, a więc świetnym wynikiem inwestycyjnym!

Stosowanie benchmarków to nie jest tania sztuczka marketingowa ani żadne oszustwo. W rzeczywistości, z nieco dłuższym okresie, niezwykle trudno jest pobić benchmark. Co więcej, jakoś ten fundusz obiektywnie oceniać trzeba, a nie każdy zna konstrukcję wskaźnika Sharpe'a albo jeszcze innych miar efektywności portfeli**. Problemem z benchmarkami nie polega na ich stosowaniu, lecz na tym, że głęboko wbijają się w świadomość zarządzających portfelem.

Uwaga, ten obrazek nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej ani konsumpcyjnej :)

a) inwestorzy instytucjonalni

Myślenie benchmarkowe łączy się zwykle z funduszami inwestycyjnymi. Rzeczywiście, to w odniesieniu do nich problem jest najbardziej widoczny. Różnorodność firm i rodzajów funduszy rodzi potrzebę ciągłego oceniania ich wyników. Benchmarki świetnie się do tego nadają. Rodzą jednak niebezpieczeństwo prostego naśladownictwa indeksów giełdowych. Skoro tak trudno jest pobić benchmark, to dlaczego w łatwy sposób nie powielać jego wyników?

Takie podejście jest powszechne szczególnie wśród dużych funduszy, którzy nie mogą pozwolić sobie na elastyczne zarządzanie pozycjami, a przez to narażają się na dodatkowe ryzyko (płynności). Małe fundusze z kolei podążają za dużymi - dla nich benchmarkiem nie jest sam indeks co właśnie wyniki liderów rynkowych.

Jak to się przekłada na zyski członków funduszy? Prowizję i tak muszą słoną zapłacić, a okazuje się, że z uczestnictwa w funduszu nie ma większej wartości dodanej. To już może lepiej kupić sobie ETF?

Jeszcze bardziej jaskrawy problem naśladownictwa, podążania za największym i myślenia benchmarkowego występuje w odniesieniu do OFE. Tam dodatkowo dochodzi do tego przymusowy charakter uczestnictwa a także niska świadomość i mobliność członków OFE. Badania na rynku brytyjskim udowodniły, że portfele tamtejszych funduszy emerytalnych to po prostu wierne kopie FTSE All-Share Index!***


b) inwestorzy indywidualni

Wszystko to, co napisałem wyżej prawdopodobnie już wiedzieliście. Ten wpis ma za zadanie uzmysłowić Wam, że i malutcy, tacy jak my, nie są wolni od myślenia benchmarkowego. Ile razy cieszyłeś się z małej straty, powiedzmy 2% patrząc jak cały rynek leci o 5% jednego dnia?

Jest to myślenie równie niebezpieczne! Dobrze skonstruowany portfel inwestycyjny powinien być odporny na wahania koniunktury, a oceniany na podstawie absolutnej stopy zwrotu a nie jakiegokolwiek benchmarku. Póki nie wprowadzisz tej zasady do swojego inwestowania, będziesz dryfował na kolejnych falach hossy i bessy, a Twoje wyniki będą tyle tylko różniły się od strategii buy & hold, że zapłacisz dodatkowo prowizje transakcyjne...

______________________
* każdy fundusz sam wybiera sobie benchmark w zależności od przyjętej polityki inwestycyjnej. Wydaje się to logicznym rozwiązaniem - trudno oceniać wyniki funduszu inwestującego np. w złoto, zmianami indeksu S&P500. Nie wiesz, jakiego benchmarku używa Twój fundusz? Zajrzyj do jego statutu :o)
** które, nawiasem mówiąc, mają mniej więcej tyle samo wad jak i zalet :P
*** Thomas A., Tonks I., Equity Performance of Segregated Pension Funds in the UK, “CMPO Working Paper Series”, Nr 00/26, Bristol 2000, str. 2-25.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...